14.“I just thought I should warn you not to get involved with him. He’s not what you think he is. He doesn’t love girls, he fucks girls. No emotion just sex and I know you can’t give him that. I can read you like a book.”

CZYTASZ~KOMENTUJESZ
                                                                                     ~*~
-Justin, uspokój się. - poprosiłam, próbując złapać go za rękę.
-Zabije go kurwa. On nie ma prawa Cię dotykać kurwa!- syknął.
Próbowałam go powstrzymać od chwycenia wazonu z parapetu, ale wyrwał rękę z mojego uścisku i rzucił nim w ścianę.
-Tanner go zatrzymał! - starałam się go przekonać.
-Jeśli nie byłoby tego skurwiela, nigdy nie doszło by do takiej sytuacji. To jego wina! - warknął.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi, chciałam je otworzyć, ale Justin złapał mnie i zatrzymał. Potrząsnął głową i zaczął szukać czegoś w torbie. Wyciągnął czarny metallic z torby i podszedł do drzwi. Nie pytając kto to, otworzył je i wskazał bronią na człowieka. To był Tanner. Stał tam zszokowany i przerażony na widok pistoletu wskazującego na jego głowę.
-Czego kurwa chcesz? - splunął, nie opuszczając broni.
-Ja... ja słyszałem cały tan hałas, wróciłem żeby zobaczyć czy z Oharą wszystko w porządku? - powiedział cicho, patrząc na mnie.
-W przeciwieństwie do ciebie nie będę stać i patrzeć jak jakiś chory skurwiel ją krzywdzi! - Justin uśmiechnął się szyderczo.
-Mam ją, prawda? - Tanner zacisnął szczękę.
-Powinieneś ją uratować z tego bałaganu w pierwszej kolejności!
Jednym, szybkim ruchem Justin złapał Tannera za kark, wciągnął do pomieszczenia i przygwoździł go do ściany.
-Justin!
Pobiegłam do niego i chwyciłam go za ramię, próbując odciągnąć go od Tannera.
-Dziwię się, Ohara nie ma jeszcze większej ochrony. - zażartował.
Justin walnął Tannerowi w twarz uderzając go w skroń.  Właśnie miałam go odciągnąć, kiedy pięść Tannera zderzyła się  ze szczęką Justina. Pistolet zsunął się po podłodze, lądując niedaleko mojej stopy. Kopnęłam go z dala od ich obu, a oni zaczęli się bić i kopać.
-Nawet nie wiedziałeś, jak o nią zadbać! - krzyknął Justin.
-Czy ty kiedykolwiek dbałeś o innych, a nie o siebie!? - Tanner walnął łokciem w twarz Justina.
Stałam z otwartymi ustami patrząc jak się biją. Oboje nagle chwycili się nawzajem za pas, żeby któryś w końcu upadł na podłogę. Nie mogłam się przesunąć na tyle szybko, jak ciało Tannera uderzyło we mnie. Straciłam równowagę i upadłam na podłogę, uderzając się w głowę. Krzyknęłam z bólu, powodując że oboje zamarli. Chwyciłam się za głowę, która zaczęła pulsować.
-Nic Ci nie jest, kochanie? - Justin chwycił mnie w pasie przyciągając do siebie.
-Zachowujesz się się jak pieprzony sześciolatek, kiedy powinieneś zachowywać się na swój wiek... ugh!
Oboje stali patrząc na mnie, odwróciłam się i próbowałam kuśtykając dojść do łazienki. Wciąż odczuwałam ból po ostatniej nocy i było mi trudno się ruszać.
-Dlaczego kulejesz? Wszystko w porządku? - spytał zaniepokojony Tanner.
-To nie twoja wina, ja um... - próbowałam wymyślić jakiś pretekst.
-Spróbuj sobie wyobrazić co robiliśmy wczoraj w nocy.  - Justin mi przerwał.
Otworzyłam usta widząc jak Tanner wykrzywił twarz z obrzydzeniem.
-Spałaś z nim?! - gapił się na mnie.
-I co z tego? - przewróciłam oczami.
-Zasługujesz na kogoś lepszego! - syknął.
-Od kiedy tak bardzo ci zależy?
Tanner patrzył na mnie przez chwilę po czym spuścił głowę.
-Nie chcę go widzieć pobliżu Ciebie! - Justin syknął.
-Nie obchodzi mnie czego chcesz!
Odwrócił głowę i spojrzał w okno.
-Tanner daj nam chwilę. - wymamrotałam.
Spojrzał na mnie po raz ostatni po czym opuścił pokój.
-Musisz kontrolować swój gniew Justin, to wymyka się spod kontroli. - powiedziałam cicho patrząc na niego.
-Prostu nie chce go widzieć w pobliżu ciebie, Ohara.
-Uratował mnie, to nie wystarczy?
-Przykro mi. - szepnął.
Uśmiechnęłam się do niego pokazując że mu odpuszczam.
-Więc, gdzie dzisiaj idziemy? - rzuciłam się na łóżko.
-Odwiedzimy mojego starego przyjaciela ZA, jest liderem of The Sabers - Justin wzruszył ramionami.
-Of The Sabers? - zmarszczyłam brwi, przyglądając się jak zakłada koszulkę.
-Ja um.... Kiedyś byłem w gangu of The Sabers. - Justin wymamrotał.
Nie patrzył mi w oczy, kiedy to mówił.
-Ale mówiłeś, że należałeś do agencji.
-Nie, należałem do of The Sabers, od kiedy miałem czternaście lat. Raz zostałem złapany w strzelaninie w Las Vegas. Zaproponowali mi szansę dołączenia do gangu lub pójście do więzienia. Wybrałem więzienie, ale w końcu mnie namówili. Twój ojciec szkolił mnie od tamtego czasu.
-Kłamałeś. - potrząsnęłam głową.
-Ohara, są powody dla których  twoi rodzice ustalili zasady. Nie po to żeby twoje życie było skomplikowane, tylko po to żeby było łatwiejsze. Im więcej o mnie wiesz, tym w większym jesteś niebezpieczeństwie. To co się stało z Leo jest tego dowodem.
-Blizna na klatce piersiowej...  powiedział, że Ty to zrobiłeś.  - wymamrotałam.
-Strzelanina składała się z dwóch gangów The Sabers i The Skulls. Leo i ja od zawsze byliśmy  wrogami, ponieważ byliśmy liderami poszczególnych gangów w tym samym mieście. Zrobiłem mu to podczas jednej nocy w Las Vegas, od kiedy starał się do mnie dobrać i w końcu się mu to udało.
-Ale Justin…
-Twoi rodzice po prostu chcą, żebyś była bezpieczna.  - szepnął Justin. Wyciągnął dłoń  i pogładził mnie po policzku.
-Jest wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz. - dokończył.
Właśnie miałam coś powiedzieć, kiedy zrobił krok w moją stronę i mnie pocałował.
-Nie walcz ze mną, mam tylko ciebie. - wyszeptał w moje usta.
Westchnęłam, wiedząc że miał rację. Całował moje usta i uśmiechał się chwytając mnie za rękę. Przerzucił  torbę przez ramię i wyciągnął mnie z pokoju. Tanner czekał na nas przy swoim samochodzie. Skrzywił się trochę i pobiegł do hotelu po kluczyki wychodząc kilka sekund później. Zerknęłam na jego samochód  i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Moje oczy wyłapały czerwone światło. Zauważyłam że numery są odliczane, odliczanie do czego?  Cóż, jestem pewna, że wiem do czego.
-Justin!
Szybko odpięłam pas i zatrzasnęłam drzwi biegnąc w kierunku samochodu Tannera.
-Tanner! - krzyknęłam, chcąc zwrócić jego uwagę.
Justin złapał mnie w pasie i chciał wsadzić  z powrotem do samochodu.
-Ohara?  spytał Tanner.
-Tu jest bomba... w samochodzie! - krzyknęłam.
Spojrzał na swój samochód, a jego oczy się rozszerzyły.
-Na ziemię! - krzyknęłam.
Upadłam na podłoże, a ciało Justina zakryło moje. Głośny huk mnie ogłuszył.  Zacisnęłam powieki, ukrywając twarz w jego torsie. Brzmiało jakby odłamki szkła roztrzaskały się we wszystkich kierunkach. Dzwonienie w uszach pogorszyło się, gdy próbowałam usiąść.  Wszystko zaczęło zwalniać, kiedy znalazłam Tannera leżącego na betonie obok samochodu. Upadłam na kolana i przewróciłam go w swoją stronę. Jego oczy były otwarte, a on jęczał z bólu. Odłamki szkła pokryły jego ciało, a jego ubranie było zabarwione na czerwono.
-O mój Boże, Tanner. - wpadłam w panikę.
-Justin, pomóż mi! - krzyknęłam.
Spojrzałam za siebie, całą ziemię pokrywały odłamki szkła i metalu prowadzące do płonących szczątków samochodu. Umieściłam rękę  Tannera na szyi, próbując pomóc mu wstać, ale nie był wystarczająco silny.
-Justin, do cholery pomóż mi!
Mruknął coś pod nosem i podszedł do mnie, podnosząc Tannera. Pobiegłam w stronę samochodu Justina i otworzyłam tylne drzwi. Ostrożnie umieścić go na tylnych siedzeniach, wspięłam się na nie kładąc głowę Tannera na swoich kolanach. Patrzył na mnie pustym spojrzeniem.
-Tanner, kochanie... słyszysz mnie? - mruknęłam, kładąc dłoń na jego policzku.
Otworzył  usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale żadne słowa nie opuściły jego warg.
-Justin, musimy zabrać go do szpitala.
-Nie możemy jechać do szpitala. - powiedział bez ogródek.
-Oszalałeś?! - zaprotestowałam.
Justin nagle skręcił w bok przez co Tanner prawie zsunął się z moich kolanach. Chłopak odwrócił głowę patrząc na mnie. Rozdrażnienie i gniew były widoczne w jego oczach.
-Jeśli zabierzemy go do szpitalu, wezwą policje, która będzie zadawała pytania, a potem to wszystko się skończy, rozumiesz?  - splunął.
Nic nie powiedziałam na jego naglą zmianę zachowania, po prostu skinęłam głową. Odwróciłam wzrok w stronę okna czując jak łzy wypełniły moje oczy. Mogę powiedzieć, że przesadza? To nie był pierwszy raz, kiedy krzyczał na mnie. Bez względu na to, ile razy to się stało, nie mogę się do tego przyzwyczaić. To tak, jakby wszystko i wszyscy byli przeciwko mnie, a ja stałam się ofiarą. Wiem, Tanner nie był dobry na początku, ale uratował mnie przed gwałtem i Bóg wie czym jeszcze. Opiekował się mną przez te wszystkie dni w hotelu, kiedy  nie chciałam mówić ani jeść i jedyne co robiłam to użalałam się nad sobą. Był zawsze przy moim łóżku, kiedy budziłam się z krzykiem i płaczem z powodu koszmarów. Uratował moje życie, bo bez niego nie znalazłabym Justina i pociągnęłabym za spust. Być może uważałam go za przyjaciela. Wpatrywałam się w jego brązowe oczy. Próbowałam powstrzymać łzy, ale kilka spłynęło po moich policzkach. Palcami gładziłam jego miękkie, brązowe włosy, starając się uspokoić drżący oddech. Moje oczy zjechały z jego twarzy sunąc w dół do zabarwionej na czerwono koszuli.
-Justin, długo jeszcze? - szepnęłam, bojąc  się jego reakcji.
Zamiast odpowiedzieć, gwałtownie skręcił w lewo przez co uderzyłam w drzwi samochodu. Po jakimś czasie zatrzymaliśmy się w lesie i Justin wyskoczył z samochodu. Szarpnął tylne drzwi i chwycił Tannera, pomagając mu wstać. Chłopak krzyknął z bólu.
-Chodź za mną, Ohara. - Justin powiedział surowo.
Wyszłam z samochodu, zatrzaskując drzwi. Pobiegłam za nim, rozglądając się po otoczeniu. Byliśmy w środku lasu, a jedyne co nas otaczało to drzewa. Spojrzałam w kierunku, w którym szliśmy widząc ogromny dom. Otworzyłam usta, widząc jaki jest wielki.
-Zapukaj do drzwi.
Uderzyłam w nie i zrobiłam dwa kroki do tyłu, chowając się za Justina. Minęło kilka sekund, zanim ktoś otworzył drzwi.
-Za, potrzebujemy pomocy! - mruknął Justin.
Spojrzał  na Justina i skinął głową cofając się, dzięki czemu mogliśmy wejść.
-Gdzie mogę go zanieść? Potrzebuje czyszczenia i bandażowania. - spytał.
Za zaczął nas prowadzić, Justin z trudem wniósł Tannera po schodach. Szliśmy korytarzem, mijając szereg zamkniętych drzwi. Doszliśmy do końca i Za otworzył ostatnie. Justin wszedł do środka i położył chłopaka na łóżku typu king size.
-Masz kogoś, kto może go oczyścić? - Justin spojrzał na ZA.
-Ja to zrobię. - powiedziałam powodując że chłopcy spojrzeli w moim kierunku.
-Nie, Ohara.
Przerwałam mu.
-Mogę to zrobić, to żaden problem. - westchnęłam.
Justin spojrzał na mnie lekko zirytowany, ale skinął głową.  Podeszłam do znieruchomiałego ciała Tannera. Chłopak rzucił mi ostatnie spojrzenie i wyszedł z pokoju razem z ZA. Drzwi się zamknęły, a ja spojrzałam na opadającą klatkę Tannera.
-Przykro mi. - wyszeptałam, czując odpowiedzialność za to co się stało.
Tanner spojrzał na mnie z politowaniem jęcząc z bólu. Wstałam i pobiegłam do łazienki. Zaczęłam grzebać w szafkach, znajdując dzbanek, który napełniłam ciepłą wodą. Wzięłam gąbkę i namoczyłam pod wodą w zlewie. Wróciłam z powrotem do pomieszczenia i postawiłam rzeczy  na stoliku obok łóżka.
-Muszę zdjąć koszulę, dasz rady się podnieść?
Zacisnął zęby, chwytając rąbek koszuli i przeciągnął ją przez głowę. Sapał z bólu i z powrotem się położył.  Zanurzyłam gąbkę w ciepłej wodzie i przejechałam nią po boku całej klatki piersiowej. Wzdrygnął się lekko. Zauważyłam tatuaż na lewym obojczyku, zbliżyłam się próbując go rozczytać. Patrzyłam na niego przez około dwie minuty w końcu zrozumiałam, że jest napisane 'Steph'.
-To imię mojej siostry. - spojrzałam w górę widząc jak Tanner patrzy na mnie.  - Jej pełne imię to Stephanie, ale zawsze nazywałem ją Steph. Zrobiłem ten tatuaż po tym jak... odeszła. - wymamrotał.
-Miała piękne imię. - wyszeptałam.
Zaczęłam wycierać krew z jego torsu.  Spojrzałam w dół na jego żebra, widząc znane motto The Skulls  ‘Fear no man. No fear of death’. Nie było żadnej czaszki tylko napis.
-Dlaczego nie masz czaszki? - mruknęłam.
-Nie wstąpiłem do gangu z własnej woli, zostałem do tego zmuszony.
Skinęłam głową, wracając do czyszczenia jego klatki piersiowej.
-Boisz się go?
 Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Tannera.
-Kogo?
-Justina? Czy Ty się go boisz?
Patrzyłam na niego, zastanawiając się dlaczego o to pyta. Miałam powiedzieć tak, ale nie chcę skłamać i tak powiedzieć, bo szczerze mówiąc czasem się go bałam. Przerażał mnie na wiele sposobów. Nie potrafił się kontrolować, ale wiem że nigdy nie zrobiłby mi krzywdy. Ale najbardziej mnie przeraziło to, jak bardzo go kocham. To nie jest normalne pokochać kogoś w tak krótkim czasie. Nawet nie znam go zbyt dobrze, ale go kocham. Zrobiłabym dla niego wszystko. Kochałam go każdą cząstką mojego ciała od samych czubków palców aż do czubka głowy. Był moim powodem do oddychania, życia, przetrwania.
-Wiem że nigdy nie pozwolił by nikomu mnie skrzywdzić. - wyszeptałam.
-Pamiętasz jak w pokoju powiedziałem że Cię nie kocha… cóż, myliłem się. On Cię kocha. Widzę to w jego oczach, kiedy patrzy na ciebie. Widzę, jak on Cię dotyka... traktuje Cię jak jakieś kruchy kawałek szkła. On Cię naprawdę kocha.
Zamilkłam zastanawiając się, czy Justin naprawdę tak na mnie patrzy. Nie byłam niezwykle piękna, a Justin był doskonały we wszystkim co robił. Spojrzałam w dół na podłogę. To nie ma znaczenia, jak bardzo go kocham i jak bardzo on kochał mnie, bo nigdy nie będziemy razem. Moi rodzice nie pozwolili by na to. Ale co, jeśli tak naprawdę on mnie nie kocha? Co jeśli on po prostu widzi we mnie w kolejną misję? Jestem po prostu osobą, którą ma chronić. To jego praca.
On jest tylko moim obrońcą, a jestem tylko jego misją.
*później*
Skończyłam opatrywać Tannera i ostrożnie zeszłam na dół, stanęłam na środku korytarza zastanawiając się, gdzie może być Justin,
-Ohara. - ktoś krzyknął.
Odwróciłam się widząc Justina leżącego na skórzanej kanapie. Weszłam do salonu i podeszłam do niego . Telewizor był włączony, a pięciu chłopaków siedziało oglądając go. Wszyscy odwrócili się w moją stronę.  Justin sięgnął po moją rękę i pociągnął w dół na swoje kolana.
-To jest ZA. - skinął głową w stronę chłopaka siedzącego na fotelu. - A to jest Ohara.
-Cześć. - uśmiechnął się kiwając głową.
-Miło cię poznać. - uśmiechnęłam się.
-Twój pokój na pierwszym piętrze, czwarte drzwi. – powiedział Za.
-Pokój?
-Ohara, zostaniemy tutaj, pamiętasz? - mruknął Justin.
-Dzięki?
-Nie ma problemu. To jest  dom pełen facetów, więc jeśli się zgubisz wystarczy spytać jednego z nich. Nie gryzą. - uśmiechnął się przez co zaczęłam chichotać.
-Justin Twój pokój jest…
Justin wciął się niemal natychmiast.
-Uh... możemy mieć wspólny pokój. - wymamrotał, spuszczając głowę.
Za patrzył na nas na kilka sekund  i posłał dla Justina znaczące spojrzenie, którego nie mogłam rozszyfrować.
-Mogę wziąć torbę z samochodu? - spytałam Justina, uśmiechając się lekko.
Skinął głową, uśmiechając się. Podał mi klucze, zsunęłam się z jego kolan idąc w stronę drzwi. Otworzyłam je i poszłam w stronę jego samochodu. Rozejrzałam się widząc sporo aut, które były tutaj zaparkowane. To nie były normalne, samochody rodzinne, to były samochody za duże pieniądze. Wzięłam torbę z samochodu Justina, zauważając trzy inne. Wyciągnęłam wszystkie i zaczęłam iść w stronę domu.
-Potrzebujesz pomocy, panienko?
Odwróciłam się widząc umięśnionego, mocno wytatuowanego chłopaka, który na mnie patrzył. Był dość wysoki, wyglądał na dwadzieścia lub dwadzieścia jeden lat. Nerwowo uśmiechnęłam się do niego i skinęłam lekko głową. Wziął dwie torby bez najmniejszego trudu przytrzymując otwarte drzwi dla mnie.
-Jestem  Chris, ale wszyscy nazywają mnie Breezy. - uśmiechnął się do mnie.
-Nazywam się Ohara. - uśmiechnęłam się do niego.
-Nie wydajesz się niebezpieczna lub... puszczalska? - skrzywił się patrząc na mnie.
Nie wiedziałam za bardzo co powinnam odpowiedzieć.
-Chodzi mi o to... co Ty tutaj robisz? - spojrzał na mnie.
-Um... Jestem tu z Justinem, on jest moim obrońcą. - wymamrotałam.
-Ah Bieber, nie widziałem go od wieków. Dlaczego potrzebujesz ochrony?
-Moi rodzice są... um mają kłopoty, więc postanowili zostawić mnie z nim, żebym była bezpieczna. - powiedziałam ze smutkiem.
Nie chciałam mu powiedzieć, że moi rodzice byli ex agentami rządowymi.  Byliśmy na pierwszym stopniu schodów, gdy Justin krzyknął.
-Breezy?
Chris odwrócił się w stronę Justina.
-Bieber, co tak morda jak ty robi z taką damą jak Ohara? -zażartował.
Justin wywrócił oczami śmiejąc się.
-Potrzebujemy nadrobić zaległości, co powiedziecie na wspólną kolacje? - spytał Za.
Wszyscy się zgodzili. Zaproponowałam że wezmę od Chrisa torby, oczywiście odmówił i wskazałam mu drogę do mojego pokoju. Zdecydowałam się zostać w pokoju, aby się przygotować. Jak zawsze nie wiedziałam, w co się ubrać. Kilka minut później Justin wszedł do środka.
-W co mam się ubrać? - westchnęłam opadając na łóżko.
-Nie wiem, co dziewczyny lubią nosić. - wzruszył ramionami, rozbierając się do bielizny.
Miał umięśnione plecy. Patrzyłam jak się schyla się, żeby podnieść swoje ubrania. Nieświadomie oblizałam wargi. Odwrócił się i spojrzałam na jego brzuch.
-Obczajasz mnie? - uśmiechnął się.
Wszedł do łazienki, po chwili usłyszałam jak włączył wodę pod prysznicem. Natychmiast zaczęłam przeglądać ubrania, które dla mnie kupił. Muszę przyznać, że ma niezły gust. Po chwili wyszedł z łazienki. Patrzyłam, jak nakłada białą koszulkę, niskie, wiszące czarne spodnie, białe supry i skórzaną kurtkę.
-Pospiesz się, kochanie. - wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą.
Wskoczyłam pod prysznic na piętnaście minut, w tym czasie zastanawiając się co założę. Wyszłam z łazienki i zobaczyłam czarną sukienkę leżącą na łóżku. Uśmiechnęłam się podnosząc ją, żeby spojrzeć w lustrze na nią w pełnej okazałości. Zostawiłam włosy w naturalnym stanie, tak naprawdę nie miałam wyboru bo Justin nie kupił lokówki czy prostownicy. Na szczęście kupił szaloną ilość makijażu. Nałożyłam warstwę podkładu na swoją skórę, pokrywając ją odrobiną pudru. Pomalowałam rzęsy tuszem i użyłam czarnego eyelinera. Spojrzałam w dół na sukienkę leżącą na łóżku zastanawiając się, jak do cholery ją założę. Zajęło mi to z pięć minut. Spojrzałam w lustro i po raz pierwszy w życiu poczułam się seksowna. Udało mi się znaleźć obcasy pasujące do stroju. Zadowolona z efektu  ostrożnie wyszłam z pokoju i ujrzałam Justina czekającego na szczycie schodów, a za nim... sporo chłopaków. Otworzyłam szeroko oczy i nagle poczułam się niepewnie schodząc po schodach. Wiele spojrzeń obserwowało każdy mój ruch. Przeniosłam oczy na  Justina, który się na mnie gapił. W pokoju panowała cisza, jedynym dźwiękiem był stukot moich obcasów. Chwyciłam jego rękę uśmiechając się do niego lekko.
-Wyglądasz pięknie, Ohara. - mruknął, powodując że się zarumieniłam.
-Jesteście gotowi? - jakiś facet klasnął w dłonie.
-Twist, myślisz o czymś innym niż o jedzeniu? - jęknął Za.
Zaczęliśmy rozmawiać, nadal czułam na sobie ich wzrok.
-Nie poczekacie, chłopcy?
Odwróciłam się i spojrzałam w górę widząc dziewczynę stojącą na szczycie schodów. Natychmiast poczułam się brzydka w porównaniu do niej. Jej ciemnobrązowe włosy ułożone były  perfekcyjnie i jej strój zdecydowanie był lepszy od mojego. Jej oczy przeszły przez tłum, aż wyłapały moje. Powoli zaczęła schodzić po schodach, patrząc na mnie zimny wzrokiem.
-A kto może być? - posłała mi fałszywy uśmiech..
Właśnie miałam odpowiedzieć, gdy Justin się wtrącił.
-Nie twój interes, Jessie. - splunął.
-O Justin, widzę że wciąż masz ten sam temperament. Można nauczyć się z tym żyć, bo to zdecydowanie przydaje się w łóżku. - uśmiechnęła się.
Spojrzałam na Justina, skrzywił twarz z obrzydzenia.
-Nie bądź dziwką, Jessie. - Za spojrzał na nią.
-Chłopcy, ja tylko żartuje. - przewróciła oczami.
-Jestem Jessie. - spojrzała na mnie.
Wyciągnęła rękę i chwyciła moją w ciasnym uścisku.
-Ohara. - uśmiechnęłam się nerwowo.
Wysłała mi kolejny fałszywy uśmiech dumnie idąc w stronę drzwi. Wszyscy zaczęli wychodzić, przypomniałam sobie że Tanner został sam w pokoju.
-Justin, daj mi chwilę. – mruknęłam szybko zbiegając po schodach.
Zanim weszłam na pierwszy stopień chwycił mój nadgarstek, ciągnąc mnie z powrotem.
-Dokąd idziesz?
-Muszę sprawdzić co z Tannerem i spytać go czy czegoś potrzebuje.
- sam potrafi o siebie zadbać. - przewrócił oczami.
Zmarszczyłam brwi, wyrywając nadgarstek i poszłam na górę. Cicho zapukałam do drzwi i weszłam do środka.
-Ohara?
Uśmiechnęłam się słysząc radość w jego głosie.
-Wow! - gapił się na mnie, jego wzrok wędrował od góry do dołu po moim ciele.
-Nie robił bym tego na twoim miejscu. - warknął Justin.
-Daj mi chwilkę, dobrze?
-Idziemy coś zjeść, przynieść Ci coś? - zaproponowałam.
-Nie masz nic przeciwko, żebym poszedł z tobą? -wymamrotał.
Powiedziałam że nie, a Justin warknął zirytowany faktem, że Tanner do nas dołączy. Pomogłam mu wstać.
-Justin, pożyczysz mu coś? - spojrzałam na chłopaka, który odmówił odpowiedzi.
-Chodź ze mną?
Chwyciłam rękę Tannera i poszliśmy w stronę mojego pokoju. Otworzyłam drzwi i zaczęłam szukać ubrań. Dałam mu parę czarnych spodni i czarną koszulkę. Odwróciłam się, żeby się przebrał i wreszcie byliśmy gotowi. Justin wyglądał na niezadowolonego z faktu, że Tanner nosi jego ubranie i do nas dołączy.
-Głowa do góry! - uśmiechnęłam się, chwytając jego policzkach i wyciągając je tak, że się uśmiechnął.
Gdy to nie pomogło pochyliłam się i pocałowałam go zapominając, że Tanner nas obserwuje. Wsunął język do moich ust. Odsunęłam się cała czerwona. Złapał mnie za rękę i zaczął ciągnąć w dół po schodach.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do restauracji. Jechaliśmy tylko dziesięć minut i jak tylko byliśmy na miejscu otworzyłam szeroko usta. Zatrzymaliśmy się przed restauracją. Czerwony dywan prowadzący z samochodu do drzwi były wystarczającym dowodem, że to musi kosztować fortunę. Justin wysiadł, wręczając mężczyźnie kluczyki i otworzył drzwi wyciągając rękę. Chwyciłam ją i wysiadłam z samochodu. Czekałam, aż Tanner wysiądzie i chwyciłam ich ramion z obu stron.
-Czuję się jak gwiazda! - pisnęłam.
Dwóch mężczyzn w otworzyło dla nas drzwi. Rozszerzyłam oczy, gdy weszliśmy. Kryształowe żyrandole zwisały z sufitu, mężczyźni w byli w garniturach, a kobiety w długich sukniach. Spojrzałam w lewo, gdzie było kasyno, byli tam ludzie uzależnieni od hazardu i picia w barze. Spojrzałam w prawo, gdzie była  restauracja.
-Justin, to będzie kosztować fortunę, nie mam pieniędzy. - wpadłam w panikę.
-Nie martw się o to. - szepnął mi do ucha.
Starszy mężczyzna z siwymi wąsami podszedł do nas.
-Mamy rezerwację pod Xavierego. - poinformował Justin.
-Ah wszyscy goście już czekają. Tędy proszę pana. - powiedział człowiek z brytyjskim akcentem.
Poprowadził nas do okrągłego stołu pełnego bogatych ludzi z gangu. Poczułam rękę Justina na plecach, pchał mnie do przodu żebym usiadła obok niego. Chwyciłam rękaw Tannera, ciągnąc go za sobą. Justin odsunął krzesło, wskazując żebym usiadła. Siedziałam w środku, pomiędzy Tannerem, a Justinem.
-Wyglądasz dziś naprawdę piękne. - Tanner uśmiechnął się.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się.
Justin pochylił się, wysyłając ostrzegawcze spojrzenie dla Tannera.
-Kto jest Xavier? - wyszeptałam do ucha Justina.
-To jest prawdziwe imię ZA. - wyszeptał.
-Chcecie zamówić drinka? - spytał kelner.
Justin zamówić koktajl o którym nigdy nie słyszałam. Byłam pewna że jest  mocny, nie pozwoliłam mu zamówić dla mnie tego samego, zamówiłam Martini.
-Kim jest Jessie? - ponownie wyszeptałam do ucha Justina.
-To dziwka gangu. - powiedział bez ogródek.
Skrzywiłam twarz w obrzydzeniu.
-Ona jest przynętą. Idzie do nocnego klubu, zwabią faceta w pułapkę, a potem chłopaki się nim zajmują.
-To straszne.
-Gang to nie jest kurwa zabawa. - spojrzał na mnie. Odsunęłam krzesło i wstałam.
Odwróciłam się i zaczęłam iść kołysząc biodrami. Musiałam ochłonąć. Weszłam do łazienki i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze.
-Podoba mi się twoja sukienka. - ktoś powiedział.
Odwróciłam się widząc uśmiechniętą Jessie.
-Dzięki, mi twoja też. - skomplementowałam.
-Skąd znasz Justina?
Starała się brzmieć nonszalancko, ale mogę powiedzieć że była strasznie ciekawa. Przypomniały mi się dziwki z mojej szkoły. Najpierw były miłe, a potem za twoimi plecami rozpuszczały plotki i ukradły twojego chłopaka.
-On jest moim obrońcą.
-Czy wy... jesteście w związku?
Spojrzała na mnie kątem oka, patrząc w lustro i malując usta błyszczykiem.
-Um... Nie wiem. - przyznałam.
Powiedział że mnie kocha, przespaliśmy się, ale nigdy oficjalnie mnie o to nie spytał.
-Uprawialiście seks?
Otworzyłam oczy słysząc jej bezpośrednie pytanie, moje policzki przybrały ciemny odcień czerwieni.
-Uznam to za tak. - oparła się o blat patrząc na mnie.
-Pomyślałam, że powinnam Cię ostrzec, żebyś się nie angażowała. Nie jest tym kim myślisz. Nie kocha dziewczyn, on je pieprzy. Nie emocje tylko seks i wiem, że nie możesz mu tego dać.
Zaczęła chodzić wokół mnie, patrząc na mnie.
-Jesteś typem dziewczyny, która chce księcia z bajki i szczęśliwe zakończenia . Ostre pieprzenie się kumpli od seksu. Mogę mu dać, to czego ty nie możesz. Więc po prostu wycofaj się, zanim stanie Ci się krzywda. - stanęła przede mną.
-Wyglądasz na zdesperowaną, kochanie. - uśmiechnęła się słodko odchodząc.
Widziałam zazdrość promieniującą z jej ciała, każde jej słowo ociekało jadem. Przerzuciła włosy przez ramię i dumnie wyszła, pozostawiając mnie oniemiałą.
Głupia suka.
Za kogo ona się uważa żeby mówić żebym trzymała się z dala od Justina? Otworzyłam drzwi i wyszłam idąc w stronę stołu. Jessie siedziała obok chłopaka z rękoma na jego ciele. Czułam złość patrząc na nią. Tanner siedział niezgrabnie, a ona kurwa praktycznie siedziała na kolanach Justina.
Dwoje może grać w tą grę.
Justin spojrzał w górę widząc że się na niego gapię. Poczucie winy pojawiło się na jego twarzy, zepchnął Jessie ze swoich kolan. Wstała, celowo popychając odsłonięty dekolt do linii jego wzroku. Zacisnęłam pięści w gniewie czując  zazdrość. Nigdy wcześniej nie byłam zazdrosna, a to było coś, co zdecydowanie mi się nie podoba. Usiadłam na swoje miejsce, unikając jego spojrzenia.
-Ohara ja…
-Nie obchodzi mnie to. - powiedziałem wprost.
Ponownie chciał otworzyć usta, ale kelner wrócił do stołu po nasze zamówienia. Wzięłam spaghetti, nie chcąc, żeby Justin wydał na mnie fortunę.
-Dzięki za opatrzenie mnie. - powiedział nagle Tanner.
- To nic w porównaniu z tym, co Ty zrobiłeś dla mnie. - uśmiechnęłam się do niego.
-Proszę wybaczysz mi? - pochylił się bliżej mnie.
-Za co? - zmarszczyłam brwi.
-The Skulls. - wyszeptał.
-Nie będę wspominać The Skulls, po prostu chcę o nich zapomnieć. - powiedziałam.
Nagle stół ucichł i wszyscy spojrzeli na mnie. Natychmiast przestałam mówić, wiedząc The Skulls i The  Sabers byli wrogami.
-Co The Skulls? - spytał Za
-Um... nic. – zająknęłam się.
-Musi coś być skoro powiedziałaś ich nazwę. - niewinnie powiedziała Jessie z drugiego końca stołu.
Spięłam się żałując, że się odezwałam. Miałam problemy z odpowiednim dobraniem słów, ale Justin się wtrącił.
-Za powiem ci później, nie teraz na oczach wszystkich. - powiedział poważnie.
-Oj Justin, Ohara nie powinna przed nami niczego ukrywać. -  Jessie odezwała się ponownie.
Zamknęłam oczy, próbując powstrzymać wspomnienia jak Leo się do mnie dobierał.
-Ohara?-  Justin wymamrotał, kładąc rękę na moich plecach.
-Justin... nie. - wyszeptałam.
Jego dłoń niepewnie zsunęła się z moich pleców, aż do jego boku.
Kiedy zjedliśmy, zauważyłam że minęło sporo czasu i była już prawie jedenasta w nocy. Stałam na dworze czekając na samochód. Zauważyłam Justina idącego w moją stronę, ale Jessie zablokowała mu drogę.
-Jak odwdzięczę Ci się za dzisiaj, kochanie? - wymruczała mu do ucha.
Nie miałam sił, żeby z nią walczyć, więc tylko patrzyłam na Justina.
-Mamy wspólny pokój. - powiedział przyglądając mi się.
Wbiłam w ziemię zaszklone oczy słuchając ich rozmowy.
-Więc, przyjdziesz do mnie?
-Nie mogę. - westchnął.
-Kiedyś uwielbiałeś zabawy ze mną, Juju.  – powiedziała. Pamiętaj, kiedy ty…
Musiałam słuchać ich obrzydliwej, seksualnej historii. Odeszłam od nich i podeszłam do Chrisa.
-Nie masz nic przeciwko, żebym pojechała z tobą? - spytałam nerwowo.
Spojrzał na mnie, a potem na Jessie i Justina.
-Jasne, kochanie. - westchnął.
Uśmiechnęłam się do niego. Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę czerwonego Ferrari, który zatrzymał się na poboczu ulicy. Otworzył drzwi pozwalając mi usiąść na siedzeniu pasażera, obszedł dookoła i usiadł na miejscu kierowcy. Spojrzałam przez okno widząc Justina patrzącego mnie.
Powiedział, że mnie kocha. Czy to dla niego nic nie znaczy? Może Jessie miała rację, może chciał tylko seksu. Byłam bliska łez.
-Wszystko w porządku? - usłyszałam bełkot Chrisa patrzącego na mnie z ukosa.
-Justin powiedział, że mnie kocha. - szepnęłam, patrząc na drogę.
-Powiedział, że Cię kocha?
Usłyszałam niedowierzanie w jego głosie. To było wszystko, żeby udowodnić że Justin nie kochał wcześniej żadnej dziewczyny.
-A co jeśli nie miał tego na myśli? - mój głos się załamał.
-Ohara, posłuchaj mnie. Justin nigdy nie powiedział do dziewczyny słowa na K.
-Co, jeśli powiedział to żebym…
Speszyłam się, wiedząc że będę mu musiała powiedzieć że się uprawiałam z nim seks.
-Justin nigdy nie użył słowa na K żeby przespać się z kobietą. - zapewnił.
-Jessie przyszła porozmawiać ze mną w łazience, wiesz? Powiedziała mi, że Justin nie umie kochać. Powiedziała mi, że po prostu chcę jednego, a ja nie mogę tego mu dać, bo nie jestem jego typem dziewczyny.
-Oczywiście, że jesteś jego typem dziewczyn. Nie słuchaj tego co mówi Jessie... dziwka! To mała suka, nikt naprawdę jej nie lubi. Jest tylko dobra dla dwóch rzeczy, jako przynęta lub do pieprzenia. Zawsze miała słabość do Justina i bardziej niż prawdopodobne że jest zazdrosna. Nie masz się czym martwić.
-Jesteś pewien?-  wyszeptałem, uspokajając się nieco po słowach Chrisa.
-Jestem pewien. - uśmiechnął się.
-Dzięki. - uśmiechnęłam się.
Jak tylko dotarliśmy do domu jedyne o czym marzyłam to doczołgać się do łóżka i iść spać, ale pobyt w domu pełnym chłopaków nie jest łatwy. Weszłam po schodach, starając się znaleźć mój pokój. Śmiech i krzyk echem rozniósł się po całym domu. Jak tylko weszłam do środka rzuciłam się na łóżko. Kilka minut później usłyszałam jak drzwi się otwierają i spojrzałam w górę, widząc nieco wkurzonego Justina. Zanim zdążył otworzyć usta powiedziałam coś.
-Dziękuję za to, że za mnie dzisiaj zapłaciłeś.
Zamknął usta i zmarszczył brwi.
-Masz zamiar stać tam gapiąc się na mnie czy zdejmiesz mi buty? - uśmiechnęłam się poruszając stopami.
-Zdejmę więcej, niż tylko buty. - uśmiechnął się złośliwie.
-Nie! - pisnęłam.
Jego uśmiech nie znikł, kiedy złapał mnie za nogę i ściągnął buta. Chwycił drugą nogę, robiąc to samo. Potem przejechał rękoma w górę,  aż dotarł do ud, chwytając rąbek sukienki. Ściągnął ją przez głowę i rzucił na podłogę obok moich butów. Właśnie miał zdjąć mój stanik, ale się odwróciłam.
-Justin, nie bądź niegrzeczny. - zaśmiałam się.
-Dokuczałaś mi przez całą kolację, siedząc tam w tej pieprzonej sukience i mówisz mi że nie mogę się z tobą pobawić?
-Przykro mi skarbie, ale jestem zmęczona. - starałam się pokazać współczucie, ale nie mogłam przestać się śmiać.
Przeklnął pod nosem, zdejmując koszulkę.
-Hej, rozebrałeś mnie, to teraz ubierz w piżamę.
Spojrzał na mnie uśmiechając się.
-To twoja kara za dokuczanie mi, całą noc będziesz tak spać. - jego oczy powędrowały w dół mojego ciała.
-Justin! - jęknęłam.
-Ohara! - naśladował mnie.
Wsunęłam się pod kołdrę obserwując jak się rozbiera do bielizny i położył się na łóżku obok mnie. Odwróciłam się tak żeby nie mógł widzieć mojej twarzy.
-Aw kochanie.
Czułam jak owinął swoje ramię wokół mojej talii, przyciągając do siebie. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który wkradł się na moją twarz. Jego usta dotknęły mojego  policzka, wysyłając dreszcze po kręgosłupie.
-Dobranoc kochanie. Kocham cię. - szepnął mi do ucha.
-Ja też cię kocham. - ziewnęłam.

                                                                        ~*~ 
Czytajcie, komentujcie i rozsyłajcie link do tego ff :) Do następnego!