Spojrzałem na telefon w moich rękach, rozładować się i wyłączył.
Przełknęłam ślinę, myśląc jak bezradna
jestem. Oni przyjdą po mnie i zabiorą mnie stąd. Schowałam się pod schodami, co
jest oczywistym miejscem do ukrycia, prawda? Wiedziałem, że każdy kto był w
domu wyczuwał moją obecność, ale nie mogłam zrozumieć, dlaczego nie wyciągnęli mnie z
jeszcze? Otarłam swoją załzawioną twarz, próbując się pozbierać. Po cichu
modliłam się że Justin przyjdzie tu żeby mnie uratować. Ta osoba może porwać
mnie w każdej chwili. Podskoczyłam słysząc kolejny huk. Próbowałam dowiedzieć się gdzie są, słysząc
dźwięk spadających widelców i noży,
wiedziałam że są w kuchni. Co jeśli szukają noża żeby zabić? Starałam się odrzucić myśli z mojej
głowy, ale to nie miało sensu dopóki są w domu.
-Ohara? - czyjś głos brzmiał korytarzem.
Słyszałam ich śmiech roznoszący się echem całym domu. Miękki
odgłos pocierania metalu o metal zabrzmiał z kuchni. Przerażające muzyka wciąż
grała. Chciałam krzyczeć, płakać i biegać, ale nie miałam dokąd uciec. W oddali
usłyszałam odgłos silnika samochodu, a następnie znajomy dźwięk noży
uderzających o podłogę. Skuliłam się, kiedy ktoś biegł po schodach próbując
uciec. Usłyszałam trzask drzwi, uderzających o ścianę, a następnie czyjś głos.
Nigdy nie byłam bardziej szczęśliwa, słysząc go.
-OHARA?!
Słysząc krzyk Justin rozpłakałam się. Drzwi szafy gwałtownie
się otworzyły, próbowałam otrzeć łzy,
ale cały czas spływały po moich policzkach. Justin wskoczył do środka i dotknął
uspokajająco mojego ramienia. Próbował namówić mnie do wyjścia z ciemności, ale
nie moje nogi odmówiły współpracy. Wyczołgał się dalej biorąc mnie w ramiona.
Wyniósł mnie na zewnątrz, do salonu. Moje ramiona trzęsły się przez
niekontrolowany szloch.
-Shhh kochanie, jestem tutaj! Jest dobrze, jestem tutaj
kochanie!- Justin mnie uspokajał. Upadł na kanapę, trzymając mnie na kolanach.
Zacisnęłam pięści na jego koszulce i wtuliłam twarz w jego tors. Mój ciężki
oddech był jedyną rzeczą, która przerwała milczenie. Justin gładził palcami
moje włosy, starając się mnie uspokoić.
-Przepraszam Ohara. Przepraszam, że mnie nie było. - jego
głos był pełen żalu. Podniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy. Dostrzegłam w
jego pięknych brązowych tęczówkach poczucie winy i żal, nie mogłam tego znieść.
-Ty... ty jesteś teraz tutaj Justin, to się liczy.
-Powinienem tam być!
Moje oczy napełnił łzami słysząc to.
-Zostań tu, Ohara! - rozkazał.
-Justin nie! Nie zostawiaj mnie tutaj!
-Idę przeszukać dom, dobrze?
-Pozwól mi iść z tobą! - błagałam.
Wyciągnął rękę, którą chętnie chwyciłam. Poszłam z Justinem
do kuchni, gdzie panował bałagan. Noże, widelce i talerze były porozrzucane na
podłodze, jakby czegoś szukali. Pociągnął mnie korytarzem do miejsca, gdzie
ukrywałam się w szafie. Obok stała mała, srebrna pozytywka. Justin zmarszczył
brwi parząc na nią
-Oni... oni puszczali
um muzykę. - wyszeptałam.
Spojrzał na pozytywkę, a potem na mnie.
-Wiesz, jak się tutaj dostali? -spytał.
-Zeszli ze strychu, jak...usłyszeli samochód pobiegli tam z
powrotem? - wymamrotałam.
Mocniej ścisnęłam jego dłoń, kiedy szliśmy po schodach
prowadzących na strych. Otworzył je powoli i ostrożnie, wysłuchując każdego
dźwięku lub ruchu.
-Justin... - wyszeptałam.
Spojrzał na mnie i ścisnął uspokajająco moją dłoń. Popchnął
mnie za siebie w sposób ochronny.
Ścisnął moje ramię upewniając się, że jestem bezpieczna,
zacisnął szczękę kiedy rozglądał się po pokoju. Wyglądał jak drapieżnik polujący
na zdobycz. Chciałam zejść z powrotem na dół, ale wiedziałam że Justin nie wyjdzie
stąd dopóki nie przeszuka strychu. Zaczął chodzić po pokoju, ciągnąc mnie ze
sobą. Patrzyłam jak oczy Justina skanowały pokój w poszukiwaniu intruza.
Spojrzałam na rozbite okno. Szkło było porozrzucane po całej podłodze.
pociągnęłam za ramię Justina i skinął głową w tamtą stronę. Zaciągnął mnie do
okna, aby zobaczyć dowody. Czułam obecność kogoś w pokoju. Zaczęłam się
odwracać, gdy drzwi zatrzasnęły się na poddaszu. Justin pobiegł do nich. Z
furią ciągnął za klamkę, mając nadzieję, że drzwi się otworzą. Ryknął w złości
i z powrotem podszedł do okna uważając na rozbite szkło. Przerzucił jedną nogę
przez ramę. Jego noga zwisała, kiedy obserwował co się dzieje w malutkim
ogródku. Zobaczył postać ubraną na czarno, która sprintem uciekała z podwórka.
Justin zaczął przeciągać się przez okno.
-Justin!
Chwyciłam go za ramię w śmiertelnym uścisku. Spojrzał na
mnie niecierpliwie czekając aż go puszczę.
-Nie idź za mną.
-Ohara, nie mam na to czasu!
-Nie Justin! Zostań tutaj! Nie chcę być znowu sama, nie chcę
się ukrywać się w szafie, ponieważ jacyś psychopaci chcą mnie porwać w ramach
zemsty! Justin, proszę... po prostu nie zostawiaj mnie!
Wybuchnęłam płaczem. Moje ciało upadło na podłogę, a moje
ramiona trzęsły się. Usłyszałam lekki łomot i spojrzałam swoimi załzawionymi
oczami na Justina kucającego obok mnie. Widziałem w jego oczach żal. Pochylił
się i objął moje trzęsące się ciało.
-Proszę ... nie zostawiaj mnie! - wyszeptałam.
Gładził moje włosy i owinął ręce wokół mojego ciała, jakbym
była jedyną rzeczą, która się liczy. Leżałam w jego ramionach starając się
uspokoić oddech. Delikatnie podniósł mnie z podłogi i udał się w stronę drzwi.
Rozejrzał się na strychu, po czym umieścił mnie na drewnianym krześle.
Spojrzałam na niego ze strachem w oczach, ale on uśmiechnął się słabo do mnie,
chcą pokazać, że jest porządku. Podniósł nogę i kopnął drzwi. Zawiasy pękły i
drzwi upadły na podłogę. Justin wziął mnie ponownie na ręce i zaniósł po
schodach, do kuchni. Położył mnie na blacie i wziął moją lewą nogę w swoje ręce.
Przebiegł palcem po małym rozcięciu na stopie. Musiałam pociąć się rozbitym
szkłem na piętrze. Sięgnął do górnej szafki i wyjął małe, zielone pudełko
pierwszej pomocy. Wyjął plaster i delikatnie przykleił na maleńką ranę.
Spojrzał na wszystkie noże porozrzucane na podłodze. Zaczął je zbierać i odkładać na swoje miejsc. Kiedy skończył
odwrócił się do mnie.
-Pójdę tylko po zakupy do samochodu, dobrze?
Powoli skinęłam głową. Spojrzał na mnie ostatni raz i
wyszedł z kuchni. Zsunęłam się z blatu i poszłam korytarzem w stronę małej
pozytywki. Ponownie poczułam się łzy w oczach. Kiedy ostatnio myślałam o moich
rodzicach? Mogą być martwi? A co z Taylor'em? Martwi się o mnie? Brakuje mi
mojego starego życia. Tęsknię za narzekaniem,
kiedy musiałam codziennie wstawać o 7 rano, za jedzeniem naleśników z
owocami zrobionymi przez moją mamę podczas, gdy tata czytał gazetę. Brakuje mi
moich przyjaciół, kiedy w piątki co dwa tygodnie chodziliśmy do Nando. Brakuje
mi nawet dni, jak chora leżałam w łóżku z miską domowej zupy z kurczaka i
gorącej czekolady oglądając Szybkich i Wściekłych. Brakuje mi tego że mogłam
powiedzieć "jestem normalna”. Teraz moje życie przypomina ruiny zniszczone
przez tornado. Nie wiem, co myśleć o Justinie? Wygląda tak doskonałe, ale jest
trudny do rozszyfrowania. Przez minutę można pomyśleć, że to anioł zesłany
przez Boga, a następne można pomyśleć, że wyczołgał się z podziemi. Justin nie
zawsze będzie tutaj, aby mnie chronić. Nie chcę być odpowiedzialna za czyjąś
śmierć. Być może najlepszym rozwiązaniem jest bycie samemu. Weszłam do salonu,
gdzie upadłam na kanapę.
-Ohara? Mam ubrania?- głos Justina rozniósł się po domu.
Kiedy nie odpowiedziałam, wszedł do salonu, żeby mnie
znaleźć. Patrzyłam na niego, a on patrzył na mnie. Wyciągnął parę czarnych
skinny jeans i czarną koszulkę
-Um... mam kosmetyki, żebyś zakryła malinkę na szyi.
-Dzięki - mruknęłam idąc do łazienki.
-Muszę wziąć prysznic.
-W porządku, co chcesz do jedzenia?
-Zaskocz mnie, Justin.
Poszłam do łazienki, i weszłam pod prysznic. Ciepłej woda
spływała mi plecach, starając się zrelaksować moje napięte mięśnie. Kiedy
skończyłam, nałożyłam czarne obcisłe dżinsy i czarną koszulkę z napisem
"dope". Spojrzałam w lustrze na purpurowe siniaki. Wyczułam zapach
chińskiego jedzenia, mój żołądek odezwał się głośno, zdałam sobie sprawę że
jestem głodna. Weszłam do pokoju, widząc Justina rozłożonego na kanapie w
bluzie z kapturem jedzącego kluski. Wpatrywałam się w jedzenie w jego rękach.
Odwrócił wzrok od ekranu i spojrzał na mnie. Spuścił nogi z kanapy i chwycił
mnie za rękę, ciągnąc w dół. Usiadłam między jego nogami trzymając w rękach
kubełek makaronu. Siedzieliśmy oglądając jakiś głupi program w TV przez całą
noc. Ziewnęłam patrząc na mały zegar na
ścianie. 12 i jeszcze nie śpię? wow to pierwszy raz!
-Chcesz iść spać kochanie? - Justin szepnął mi do ucha.
Wstałam i wyciągnęłam rękę do Justina, którą chwycił.
Wyłączył telewizor, poszliśmy do pokoju
z podwójnym łóżkiem. Byłam taka zmęczona ze nie nawet nie dałam rady się
rozebrać, po prostu upadłam na łóżko. Czułam jak Justin rozpina moje spodnie i
ciągnie je w dół. Nakrył mnie kołdrą i wyłączył światło. Usłyszałam trzask
drzwi.
-Justin? -Wpadłam w panikę.
-Tak?
-Nie zostawiaj mnie - szepnęłam.
Słyszałam, jak westchnął,
kilka sekund później poczułam go obok siebie. Odwróciłam się w jego
stronę, przyciągnął mnie do piersi i pocałował w czoło.
-Przykro mi, że nie mnie dzisiaj nie było, Ohara. -
wymamrotał w moje włosy.
-Obiecuję, że będę cię chronić!
-Co jeśli jestem jedyną osobą której, nie da się chronić? -
szepnęłam.
-Nie jesteś, Ohara - powiedział bez ogródek.
-Tęsknię za normalnym życiem, Justin - poczułam łzy w
oczach.
-Brakuje mi moich rodziców, brakuje mi moich przyjaciół,
brakuje mi mojego życia.
-Wszyscy są bezpieczni, jeśli nie ma cie w pobliżu.
-Możesz umrzeć przeze
mnie, Justin!
-Shhh! Nie umrę w najbliższym czasie, więc proszę uwierz mi,
kiedy mówię, że będę cię chronić. Jesteś ze mną bezpieczna! - przyciągnął mnie
bliżej.
-A teraz idź spać kochanie. - wyszeptał w mój policzek
~*~
Otworzyłam oczy, mój oddech był nierówny, kiedy wzrokiem
przeszukałam pokój. Starałam się
uspokoić swoje tętno. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ktoś jest w domu.
Odwróciłam się w stronę gdzie spał Justin, ale go tam nie było. Moje oczy
rozszerzyły się, a nowa fala adrenaliny przeszła przez moje ciało. Nie mogłam
zdobyć się na odwagę, aby wykrzyczeć jego imię. Ostrożnie odsunęłam kołdrę z mojego
ciała, miałam gęsia skórkę. Skuliłam się jak moje stopy dotknęły podłogi.
Czułam jak mój żołądek skręca się z każdym krokiem. Cicho otworzyłam drzwi i
wyszłam na zewnątrz. Dom był pogrążony w ciszy jak szłam do kuchni. Zerknęłam
przez szczelinę w drzwiach i zobaczyłam Justina bezwładnie stojącego na środku
kuchni. Popchnęłam drzwi, patrząc na niego.
-Justin - ledwo wyszeptałam.
Nie patrzył na mnie. Widziałam szklankę wody, która stała obok
niego. Zmarszczyłam brwi, gdy zauważyłam, ledwo widoczną czerwoną plamę na
szkle. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zdałam sobie sprawę, co to jest. Moje
stopy natychmiast podbiegły do niego, ślizgając się po podłodze. Chwyciłam jego
nagie ramię i odwróciłam w tył. Jego ciało opadło na moje ramiona. Starałam się
trzymać go przed upadnięciem na podłogę. Otworzyłam szeroko oczy, widząc
rozmazaną krew na jego klatce piersiowej i ogromną ranę na brzuchu. Zauważyłam
purpurowe siniaki na jego szyi, odciski dłoni. Spojrzałam na jego twarz, łza
spłynęła po moim policzku. Jego piękne brązowe oczy patrzyły na mnie, jego
wzrok był martwy i zimny.
-Nie, nie, nie, nie, nie, nie! -powtarzałam.
Pochyliła, się do przodu, wciskając głowę w jego wciąż
ciepły tors. Słuchałam, czekając na znak, że żyje. Nie słyszałam bicia jego
serca. Mój oddech stawał się coraz szybszy, jak przyciskałam palce do jego
szyi, szukając pulsu.
-Ohara... - muzyka rozniosła się po całym domu.
Był tutaj. Ten sam człowiek, który miał pozytywkę był tutaj
w domu, przyszedł po mnie. Chwyciłam ciało Justina, a kilka łez spłynęło po
moim policzku.. Widziałam przez otwarte drzwi zarys postaci. Nie widziałam ich
twarzy za maską.
-Co zrobiłaś Ohara? - ich głos był zimny.
Zamrugałam kilka razy, żeby łzy nie wydostały się z moich oczu.
-Jesteś mordercą, Ohara? - syknął.
Pokręciłam głową, na co wybuchnęli śmiechem.
-Och, myślisz, że nie jesteś! Jeśli nie byłabyś, to Justin
teraz by żył. To twoja wina, że nie żyje. Ja tylko chciałem cię, nie jego. -
ich głos był zimny i surowy.
-Zabiłaś go! - splunął.
Szloch wydostał się z moich ust, słysząc to. To moja wina.
To moja wina że Justin nie żyje. Spojrzałam mu w oczy. Brakowało mi jego
ciepła, kiedy był rozbawiony gdy dokuczał mi że jestem dziewicą, brakowało mi jego
oczu pełnych życia.
Spojrzałam na postać stającą przede mną. Zauważyłam srebrne,
ostrze w jego dłoni. Wiedziałam, co miało nadejść. Jego ręka wzbiła się w
powietrze i poleciała w dół po mojej twarzy.
~*~
-OHARA!
Otworzyłam oczy. Twarz Justina była kilka centymetrów od
mojej. Dyszałam, pot spływał po obu stronach mojej twarzy i po plecach. Justin
spojrzał na mnie z niepokojem.
-Justin!
Przytuliłam go, owijając nogi wokół niego.
-Ohara, co się stało? - gapił się na mnie, kiedy się odsunęłam.
-N-nic!
-Nie wydaje mi się. - powiedział sarkastycznie.
Zabrał pościel z mojego ciała, od razu zakryłam rękoma
bieliznę. Przewrócił oczami, kiedy chwycił mnie za ramiona i pociągnął mnie,
dopóki nie wstałam.
-Strasznie się pocisz. - westchnął.
Odwrócił się i chwycił tył moich ud. Wskoczyłam mu na plecy,
zaniósł mnie do kuchni. Moja twarz zbladła czując strach rosnący w moim
brzuchu. Posadził mnie na tym samym stołku jak w moim śnie. Patrzył na mnie,
jak chodził po kuchni. Starałam się skupić na jego szczęśliwych oczach, ale
przez oczami miałam obraz jego zimnych, martwych tęczówek. Nie mogłam się
powstrzymać. Zerwałam się z krzesła i pobiegłam korytarzem w stronę łazienki.
Zatrzasnęłam drzwi za sobą i opadłam dół na kolana, wymiotując do toalety.
Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Wiedziałam, że nie będę w stanie
spojrzeć na Justina w ten sam sposób co kiedyś. Rozległo się pukanie do drzwi.
-Ohara, mogę wejść? - spytał Justin.
-Nie! - Krzyknęłam.
Nie chciałam, żeby zobaczyć mnie w takim stanie.
-Um ...Jestem-jestem, po prostu daj mi chwilkę. -
spanikowałam.
-Nie obchodzi mnie jak wyglądasz, wchodzę. - westchnął.
Drzwi zamknęły się za nim, gdy podszedł do mnie. Zebrał
włosy z dala od twarzy, trzymając je z tyłu mojej głowy. Sięgnęłam ręką w górę,
spłukując toaletę.
-Przykro mi, jeśli pomysł przygotowania naleśników, sprawia
że masz mdłości. - zażartował.
Zachichotałam lekko, wyobrażając sobie jak podrzuca
naleśniki w powietrze i jeden ląduje mu na głowie.
-Na pewno są bardzo smaczne.- uśmiechnęłam się.
Zaczęłam się śmiać, kiedy spojrzał na mnie.
-Powiesz mi, co ci się śniło?
Wbiłam wzrok podłogę i pokręciłam głową. Westchnął i
delikatnie chwycił mnie za ramię, pomagając mi wstać.
-Chodźmy się spakować, dziewico!- uśmiechnął się.
-Miałeś tak na mnie nie mówić! - ostrzegłam.
Śmiał się, kiedy wróciliśmy z powrotem do sypialni.
Wyciągnął walizkę spod łóżka i zaczął chować ubrania, które kupił wczoraj.
Zdałam sobie sprawę, że jestem w bieliźnie. Chrząknęłam lekko, przez co Justin
odwrócił głowę w moją stronę.
-Ja um... potrzebuje ubrania. -wymamrotałam.
Zjechał wzrokiem po moim w połowie nagim ciele. Poruszyłam
się niespokojnie, jak jego oczy powoli wędrowały w dół mojego ciała, a
następnie z powrotem w górę.
-Justin! - pisnęłam.
Rzucił mi jakieś ubranie uśmiechając się. Pobiegłam do
łazienki. Zdjęłam bieliznę i szybko weszłam pod prysznic. Chciałam zimną wodą
zmyć widok pomordowanych oczu Justina i wspomnień z ostatniej nocy. Wyszłam i
założyłam świeżą bieliznę, Justin dał mi parę męskich joggers, które były na mnie
za duże. Przewróciłam oczami, zrobił to po prostu żeby mnie wkurzyć. Założyłam
koszulkę i wyszłam z łazienki.
-Nie kupiłeś żadnego damskiego ubrania? - uniosłam brwi.
Wybuchnął śmiechem, kiedy mnie zobaczył.
-Hej, myślę że ładnie wyglądasz w tym ubraniu - uśmiechnął
się.
Zdjęłam spodnie i rzuciłam je obok walizki.
-Co mam założyć na stopy panie Bieber?
Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
-Buty, mój niewolniku. - zaszydził.
-Nie jestem twoim niewolnikiem! - zmarszczyłam brwi.
Wyśmiał mnie, wziął walizkę i zszedł do kuchni, gdzie
postawił ją na blacie. Poszłam do salonu, wyciągnęłam losowo kilka płyt DVD z
półki. Weszłam do kuchni i wrzuciłam je do walizki. Justin spojrzał na mnie
pytająco.
-Nudzę się. -wzruszyłam ramionami.
-Nie będziesz się ze mną nudzić. - mrugnął.
Przewróciłam oczami i ruszyłam w stronę drzwi. Wyszliśmy na
zewnątrz, Justin się zatrzymał i zaczął naciskać jakieś przyciski w alarmie.
-Co robisz?
-Ustawiam czujniki ruchu. - wzruszył ramionami.
-Dlaczego?
-Wiem że wrócą po ciebie. - spojrzał na mnie, aby zobaczyć
moją reakcję.
Zamknął drzwi na klucz, wziął mnie za rękę i zaprowadził do
samochodu. Usiadłam na miejscu pasażera, a
Justin wrzucił walizkę do bagażnika. Usiadł obok mnie i odjechał.
-Skąd masz ten samochód?
-Ukradłem. - spojrzał na mnie.
-Ukradłeś komuś McLarena?
Skinął głową.
-Nie sądzisz że zgłoszą to na policje?
-Nie wiem i nie obchodzi mnie to, kochanie. - skręcił w
lewo.
Po trzech godzinach
jazdy, Justin zatrzymał się na stacji. Odwrócił się do mnie, wręczając
mi 20 dolarów.
-Kup coś do jedzenia, a ja zatankuje - skinął głową w
kierunku budki fast food.
Pokiwałam głowa i poszłam w tamtym kierunku. Obejrzałam się
w jego stronę. Musiałam go zostawić. Nie mogłam zaryzykować jego życia, aby
uratował moje. To było samolubne, nie mogłabym żyć wiedząc, że byłam przyczyną
jego śmierci. Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech.
Jak tylko byłam poza zasięgiem jego wzroku zaczęłam biec
przez centrum. Słyszałam bicie mojego serca.
Może powinnam zawrócić.
Nie.
Zachowam spokój.
Nie chcę być przyczyną jego śmierci.
Pokręciłem głową i zaczęłam biec szybciej. Rozejrzałam się,
w tym samym czasie zderzając się z kimś. Upadłam na twardy beton.
-Och, przepraszam! -powiedział miękkim głosem.
Spojrzałam w górę, zobaczyłam chłopaka w moim wieku wyciągającego
rękę do mnie. Chwyciłam ją, a on pomógł mi wstać. Zjechałam po nim wzrokiem.
Miał na sobie koszykarskie szorty, bluzę z kapturem i snapback.
-Um... dziękuje, że um... powinna patrzeć gdzie idę.-
wymamrotałam.
Odwróciłam głowę do tyłu, aby sprawdzić czy Justin mnie
śledzi.
-Wszystko w porządku? - dotknął mojego ramienia przez co
podskoczyłam.
-Um... t-tak -skłamałam.
-Wyglądasz jakbyś od kogoś uciekała? - skrzywił się.
Nie odpowiedziałam.
-Potrzebujesz podwózki? - zaproponował.
Tak. Musiałam gdzieś pojechać, żeby Justin nie mógł mnie
znaleźć.
-Ugh... jeśli nie masz nic przeciwko?
-W ogóle, nazywam się Tanner - uśmiechnął się do mnie.
-Ohara - uśmiechnęłam się.
-Uciekasz od kogoś, Ohara?
-Um... jeśli to nie
problem, moglibyśmy już jechać?
-Jasne. - pokiwał głową.
Zaprowadził mnie do swojego czerwonego Chevy truck. Wyjechał
z parkingu na ulice, nie zbyt szybko jak na mój gust Zauważył McLaren'a Justina, którego ukradł jadącego za nami.
-Um... Tanner, możesz go zgubić? - spanikowałam, schylając
głowę.
Tanner zauważył McLaren i nadepnął nogą na gaz. Pędziliśmy w
dół drogi, pozostawiając Justina w tyle.
~*~
Założyłyśmy konto do fanfiction, MyProtector. Jeśli chodzi o następny rozdział, nie wiemy kiedy się pojawi. Do następnego! :)
czytasz-komentujesz
fajny rozdział tylko czemu ona od niego uciekła...
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu ale link mi chyba nie działa jakbyście mogły coś z tym zrobić byłabym wdzięczna
czekam nn
PRÓBUJEMY WSZYSTKO NAPRAWIĆ :) Niestety, szanowny Twitter nie chce nam wysłać linku aktywacyjnego do konta fanfiction, więc albo będziemy musiały założyć nowe konto, albo faktycznie przenieść się na aska. Będziecie o wszystkim informowani na bieżąco :)
UsuńGenialny! Czekam nn ;)
OdpowiedzUsuńznowu jakis typek uuugh-.- @pussrauhl
OdpowiedzUsuńOmg co ona wyprawia! Dlaczego od niego ucieka i to z nieznajomym typkiem, omg no nie wytrzymam arxjvhiy ^.- pozdrawiam i do następnego xx
OdpowiedzUsuńBOŻE JAKA IDIOTKA ;-;
OdpowiedzUsuńZ NIEZNAJOMYM DO SAMOCHODU... JA PIERDOLE
AŻ SIĘ NA NIĄ WKURWIŁAM XD
co ona wyrabia? czekam na nn 💞
OdpowiedzUsuńO kufa nieźle się zapowiada :D czekam nn @Yo_Nigga__
OdpowiedzUsuńco ty dziewczyno wyprawiasz?!
OdpowiedzUsuńHej. Czytałam już to tlumaczenie na innym blogu jakis czas temu. Teraz nie moge go znalezc. osoby ktore go pisaly przetłumaczyły trochę wiecej,a ją chcialabym szybko przeczytac te rozdzialy gdyż znajdowal sie tam moment za ktorym ze tak powiem tesknie haha. Wiecie moze cos o tym blogu ?
OdpowiedzUsuńblog już dawno został usunięty, tłumaczenie zostało przerwane w połowie;)
UsuńDacie link do oryginału?
OdpowiedzUsuńhttp://www.justinbieberfanfiction.com/viewstory.php?sid=49840
Usuń