- Wiesz...kłamałem kiedy mówiłem, że nie lubię dziewic. - wyszeptał ochrypiale.
Prawie jęknęłam jak jego oddech uderzył o malinkę na mojej szyi. Jego głos był spleciony z nieznanymi emocjami, które jak domyśliłam się, były pożądaniem. Jego usta połączyły się z moją szyją po drugiej stronie, kiedy się tam dostał zaczął ponownie pracować. Chciałam zaprotestować i powiedzieć mu, żeby się zatrzymał. Musiałam mu powiedzieć, że to było wbrew jego zasadom, ale nie mogłam wydobyć słów z moich ust, więc trzymałam je zamknięte z nadzieją, że nie zacznę jęczeć i zachęcę go bardziej.
- A Ty jesteś jedną z tych gorących dziewic, Ohara. - uśmiechnął się.
Nerwy budowały się w moim żołądku. Wiedziałam, że zauważył jak byłam zdenerwowana, bo jego bezczelny uśmieszek nie schodził z twarzy. Poczułam coś twardego na mojej nodze. Podniosłam głowę, żeby spojrzeć na spodnie Justina. Moje oczy rozszerzyły się, kiedy zauważyłam wybrzuszenie. Przełknęłam ślinę, a on się zaśmiał. Przyczepił usta do mojej szyi i zaczął ją lekko gryźć. Moja głowa opadła z powrotem w ekstazie. Czułam jego ciepłe ręce na dole mojej koszuli, przez co zaczęłam się spinać.
- Spokojnie kochanie. - Justin odetchnął prosto w moją szyję.
Jego ręka wspinała się obok mojej kości biodrowej i żebrach. Czułam jego lekko szorstkie palce wędrujące po mojej skórze, jakby czegoś szukały. Skradły się nieco wyżej, aż dotknął mojego stanika. Właśnie miałam protestować, kiedy otarł się ponownie.
- O mój Boże. - dyszałam.
Chciałam go. Chciałam mu dać siebie, ale wiedziałam, że nie byłam gotowa. Tak, mam siedemnaście lat i większość siedemnastolatków ma już to za sobą, ale ja po prostu nie jestem gotowa. Nie zrozumcie mnie źle...Mam przy sobie chyba najseksowniejszego chłopaka, chcę to zrobić, ale po prostu nie mogę. Moje myśli zaczęły przetwarzać to wszystko, zaczęłam naciskać na jego klatkę piersiową. Bez wahania dalej całował moją szyję. Pchnęłam mocniej, aż w końcu uniósł się nade mną patrząc na mnie zirytowanym wzrokiem. Nagle stałam się niezdecydowana, myślałam o tym, jak bardzo byłby zły, gdybym kazała mu przestać. Spojrzałam na jego wciąż widoczne wybrzuszenie w spodniach debatując co robić.
- Ja..ja nie chcę um, tego robić, Justin. - wyszeptałam.
- Dlaczego nie? Przecież nie będziesz wiecznie dziewicą. - zmarszczył brwi patrząc zły na mnie z tego powodu, że mu przeszkadzam.
- Nie jestem gotowa, dobrze?
- Masz siedemnaście lat, więc przestań gadać o tym, że nie jesteś gotowa. - syknął.
- Justin, powiedziałam, że nie jestem gotowa, więc się po prostu ode mnie odczep! - warknęłam. Dał mi jedno ostre spojrzenie i odsunął się ode mnie. Widziałam ból w jego oczach od odrzucenia.- To nie tak, że nie chcę, Justin...ja po prostu nie chcę, żeby mój pierwszy raz był z pewnym chłopcem, którego znam kilka dni, który chce seksu ze mną, bo chce zapomnieć o swoich uczuciach. - powiedziałam ze współczuciem.
- Wow, nie potrzebuję, żebyś coś do mnie czuła, suko. Kto powiedział, że nie można tego zrobić zapominając o uczuciach? - zadrwił.
Poczułam ukłucie w sercu. Dlaczego on musi taki być? Dlaczego nie może być po prostu zawsze czuły i opiekuńczy? Starałam się ukryć ból na mojej twarzy, ale wiedziałam, że go widział. Ukryłam twarz w poduszce.
- Wynoś się! - wymamrotałam w poduszkę, która pachniała nim.
Czułam łzy i pieczenie oczu. Słyszałam jak westchnął, a potem głośne stąpanie i dopiero potem trzask drzwi. Jak ktoś może przejść z takiego miłego i opiekuńczego, na strasznego i zarozumiałego? Może on jest bipolarny...a może on jest tylko rzeczywiście palantem. Wciągnęłam moje ciało pod kołdrę i nie zadając sobie trudu, aby wspiąć się z powrotem na górę zapadłam w szczęśliwy sen niewinnych wspomnień.
*następny dzień*
Obudziłam się przez dźwięk garnków i patelni w kuchni oraz przez zapach bekonu. Usiadłam i ziewnęłam powoli wstając z łóżka. Zaczęłam iść w stronę łazienki. Sennie spojrzałam w lustro i nie mogłam uwierzyć w to, co widziałam. Trzy ciemne, purpurowe malinki na mojej szyi.
- Kurwa. - syknęłam do siebie.
Nie miałam makijażu i miałam tylko na sobie koszulkę Justina. O mój boże, muszę iść do kuchni, a on je zobaczy i zacznie mi przez nie dokuczać, a ja będę zakłopotana. Obmyłam twarz zimną wodą, a następnie wyszłam z łazienki. Kiedy weszłam do kuchni poczułam zapach smażonego boczku. Patrzałam na mięśnie w plecach Justina, które zaczęły się napinać na dźwięk mojego przyjścia. Udałam się do lodówki i wyjęłam karton soku pomarańczowego. Chciałam się z niego napić, kiedy Justin nagle odwrócił się i wyrwał mi go z rąk. Grymas na jego twarzy rósł, gdy sięgnął do jednej z szafek i walnął szklanką o blat. Jego oczy spojrzały na mnie i powoli zaczął zwracać uwagę na moją szyję. Żeby uniknąć jego wzroku spojrzałam w dół i uniosłam ramiona, żeby nie mógł ich zobaczyć. Westchnął powodując, że spojrzałam na niego. Zmarszczyłam brwi kiedy nic nie powiedział, a wrócił z powrotem do gotowania. Wypełniłam szklankę sokiem pomarańczowym i usiadłam na wyspie kuchennej. Położył przed sobą talerz, więc zeskoczyłam. Spojrzał na moją szyję ponownie i opuścił wzrok wbijając go w talerz. Dwa tosty i bekon. Nie jadam zwykle tłustego jedzenia, ale wiedziałam, że gdybym się sprzeciwiła, Justin byłby bardziej zły na mnie. Wzięłam kawałek tosta i spróbowałam.
- Nie...um. - przestałam mówić.
Zdałam sobie sprawę, że to był pierwszy raz kiedy któreś z nas odezwało się od ostatniej nocy. Czułam jak ciepło spala moje policzki. Spojrzałam w górę, żeby zobaczyć jak patrzy na mnie wyczekująco.
- Nieważne. - wymamrotałam biorąc kolejny kęs.
Doszedł do mojej płyty i wziął kawałek tosta z bekonem ciągle patrząc na mnie. Podszedł do lodówki podając mi pomarańczę. Chwila, może on czyta mi teraz w myślach? Rzuciłam tosta na talerz i chwyciłam nóż. Jednym cięciem przekroiłam pomarańczę. Widziałam kątem oka Justina biorącego do ręki moją grzankę. Pomarańcze zawsze przypominały mi wyjazdy do Australii z rodzicami do domku na plażdy. Codziennie po porannym biegu mojego taty jedliśmy pomarańcze. Justin patrzał na mnie przez cały czas, kiedy jadłam pomarańczę, a ja nie byłam w stanie na niego spojrzeć.
- Ciągle jesteś na mnie zły? - mruknęłam unikając jego wzroku.
- Dlaczego nigdy na mnie nie patrzysz? - odparł.
- Dlaczego nigdy nie odpowiadasz na moje pytania?
Przewrócił oczami na mnie i wstał, aby odejść.
- Justin, czekaj!
Zatrzymał się i spojrzał na nie. Patrzałam na niego starając się pokazać, że potrafię spojrzeć mu w oczy, ale szybko odwróciłam wzrok.
- Widzisz, nie możesz na mnie patrzeć. - westchnął.
Starałam się ukryć twarz przed jego spojrzeniem, ale on usiadł na przeciwko mnie. - Nie ukrywaj się przede mną Ohara.
Spojrzałam na niego koncentrując wzrok na tatuażu korony na jego nagiej piersi.
- Ohara, dlaczego na mnie nie patrzysz?
Kiedy nie odpowiedziałam, on dalej prowadził.
- Czy to z powodu, że Cię zdenerwowałem...kochanie?
Przełknęłam ślinę, a on zaczął iść w moim kierunku. Stał za mną, więc jego klatka piersiowa była dociśnięta do moich pleców.
- Czy sprawiam, że czujesz się niekomfortowo? - tchnął w moją szyję.
- N-nie.
Próbowałam odejść od niego, ale jego ramiona mnie złapały. Jego oczy mierzyły moje ciało, ostatecznie spoczywając na ustach. Zrobił krok bliżej powodując, że uderzyłam plecami w wyspę za mną. Byłam na poziomie wzroku jego ramion, kiedy spojrzał na mnie. Chwycił moją szczękę w rękę i odwrócił twarz tak, abym na niego spojrzała. Gorączkowo przeniosłam wzrok na podłogę. Miał rację, denerwował mnie i sprawiał, że czułam się niekomfortowo. Był tak doskonały i przerażający.
- Spójrz na mnie Ohara. - szepnął.
Przeniosłam oczy wbrew mojej woli. Powoli mój wzrok udał się na jego wybudowaną pierś, potem na jego usta i na końcu na oczy. Popatrzył na mnie nie luzując uchwytu na mojej brodzie. To było jakby bał sie mnie puścić, ponieważ przerwałby ten cały trans. Czułam żal. Dlaczego do cholery nie zgodziłam się na to co on i ja chcieliśmy w nocy?
Ze względu na przepisy. To jest złe. On jest twoim opiekunem. Czy ty to w ogóle pamiętasz Taylor?
Wzdrygnęłam się od jego dotyku z nadzieją, że nie widział żalu z braku realizacji w moich oczach. Wsunęłam się pod jego pachę i szybko ruszyłam do sypialni. Właśnie sięgałam klamki pokojowej, kiedy poczułam mocny uścisk na moim ramieniu. Odwrócił mnie z taką siłą, że wpadłam prosto na jego pierś.
Widziałam złość wybuchającą w jego oczach i teraz po raz pierwszy zaczęłam się martwić, czy byłby w stanie mnie zranić. Moje plecy zderzyły się z drzwiami sypialni. Jego ręce zsunęły się z moich ramion w dół mojego pasa. Nawet nie prosił o wejście, po prostu wsadził język w moje usta, a ja nawet nie miałam siły stanąć do walki. Chciałam tego tak bardzo jak on. Jego ręce złapały mój tyłek podnosząc mnie do góry. Podtrzymywał mnie ramionami, a ja owinęłam go nogami w pasie. Pchnął mnie na ścianę i ponownie złapał w zęby moją dolną wargę. Jego usta dołączyły do mojej szyi, pośpiesznie szukając mojej słabości.
- Justin. - głośno jęknęłam.
Jęknął w moją szyję. Jedna z jego rąk pod udem sięgnęła klamkę. Moje plecy uderzyły w drzwi, popychając je. Justin wszedł do pokoju zatrzaskując drzwi nogą. Rzucił mnie na łóżko i wspiął się na mnie. Znów zaczął ssać moją szyję. Czułam jego ręce wędrujące po moich udach, spoczywające na biodrach. Zacisnął koszulę, którą miałam na sobie ciągnąc ją w stronę głowy. Rzucił ją w dół w róg pokoju, a jego oczy łapczywie wędrowały po moim ciele. Zauważyłam w jego oczach dziki i odważnych błysk. Jego ręką zsunęła się na wewnętrzną stronę mojego uda. Nie miałam czasu, aby zaprotestować. Jęk wysunął się z moich ust, a ja czułam jak mogę policzki zaczęły się rozgrzewać zakłopotania. Nagle jego dłonie wsunęły się pod moje plecy przy zapięciu mojego stanika.
- Justin, nie. - wydyszałam.
Zamarł, w końcu wiedział co robi. Przesunął się niezręcznie starając się rozmyślać nad swoim następnym ruchem. Odsunął się ode mnie, trzymając oczy przyklejone do mnie. Chciałam odwrócić wzrok. Zauważyłam jego ciężki oddech, niechlujnie ułożone włosy i wybrzuszenie w jego spodniach. Musiał zauważyć moje rozszerzające się oczy, bo zaczął się śmiać.
- Co się gapisz, Ohara? - uśmiechnął się.
- Hm...nic. - mruknęłam przerywając kontakt wzrokowy.
- Nie kłam!
- Um...ja tylko patrzałam na...um...twoje spodnie. - powiedziałam cicho.
- Możesz być trochę bardziej szczegółowa, niż teraz? - starał się zachować uśmieszek na twarzy.
Zerwał się z łóżka pozostawiając oczy na mnie. Starałam się utrzymać oczy jak najdalej od patrzenia na jego wzwód. Nagle uświadomiłam sobie, że nie mam na sobie nic oprócz majtek i stanika. Zerwałam się chwytając poduszkę, żeby się osłonić. Chciałam sięgnąć top z ziemi, ale noga Justina mnie zatrzymała.
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie?
- Ty hm...masz...wzwód. - przejechałam wzrokiem po jego twarzy.
- Ładnie obserwujesz, ale gdzie ty się patrzysz? - zażartował.
Wiedziałam, że robi to celowo, po prostu czuję się nieswojo.
- Patrzyłam na twój wzwód, ty cioto!
Rzuciłam poduszką w jego twarz i wybiegłam z pokoju. Moje oczy szukały miejsca do ukrycia, kiedy wpadłam na mały hol. Zauważyłąm drewniane schody naprzeciwko mnie, a ja od razu rozpoczęłam sprint ku nim. Dotarłam do drewnianych drzwi, z których farba opadała na podłogę. Otworzyłam je i zdałam sobie sprawę, że byłam już na poddaszu. Zakaszlałam przez zakurzone powietrze mrużąc oczy, by znaleźć jakieś miejsce do ukrycia. Zauważyłam w rogu wielką szafę pokrytą starym prześcieradłem. Cichutko przemierzyłam drogę pełną kartonów w stronę szafy. Otworzyłam ostrożnie drzwi, by nie skrzypiały i wskoczyłam do środka. Pochłonęła mnie ciemność. Strych nigdy nie był dobrym miejscem do ukrycia. Potwór zawsze się tam ukrywał czekając na następną ofiarę. Naprawdę powinnam zwracać uwagę bardziej na horrory, zamiast ukrywać się za poduszką. Moje oczy zatrzymały się patrząc prosto przed siebie, mimo że nie widziały niczego. Całe pięć minut minęło i w końcu zrozumiałam, że Justin nie nadawał się do gry w chowanego. Powoli pchnęłam drzwi od szafy i ruszyłam do drzwi. Miałam właśnie wyjść, kiedy gęsia skórka zaczęła rosnąć na moich ramionach. Czułam, że ktoś mnie obserwuje. Stałam jak zamrożona w miejscu wstrzymując oddech. Nnie mogłam już tego znieśc, kiedy poczułam zaciśnięte ramiona na mojej talii. Miałam już krzyczeć, kiedy ręka zacisnęła się na moich ustach. Kolano uderzyło w tył mojego i czułam szarpnięcie mojego ciała do przodu. Uchwyt ramion zatrzymał mnie przed upadkiem do przodu. Każdy kto uratował mnie teraz przed upadkiem ugryzł mnie. Czułam zęby na mojej wrażliwej skóry. Była już obolała od wielu malinek Justina, że nie potrzebowała więcej znaków. Utopiłam paznokcie w ramionach, które mnie obejmowały. Poruszył się niespokojnie, ale mnie nie puścił. Miałam właśnie podnieśc nogę, żeby go kopnąć, ale nagle mnie puścił. Natknęłam się na poręcz i całe powietrze opadło z moich płuc. Rzuciłam się na mojego napastnika z pięściami atakując jego twarz. Syknął z bólu chwytając moje ręce w nadgarstkach. Moje oczy rozszerzyły się, gdy zdałam sobie sprawę, że to Justin.
- O Boże Justin! Ty kutasie! - krzyknęłam.
Na jego twarzy pojawił się uśmiech kiedy zobaczył moją reakcję. Próbowałam wysłać mu kolejny cios w ramię, ale jego ręce mnie zatrzymały.
- Twoja...twoja twarz. - wybuchnął śmiechem.
Dołączyłam się do niego. Kiedy nasz śmiech ucichł Justin podniósł mnie rzucając mnie sobie na ramię. Zaczęłam piszczeć.
- Idę na zakupy, więc musisz mi oddać koszulę z powrotem. - postawił mnie na dole.
- Zostawiasz mnie? - opuściłam twarz na dół.
- Dobrze wiesz, że nie możesz wyjść tylko w bieliźnie. - uniósł brwi. - Nie martw się, będziesz tu bezpieczna. Wychodzę tylko kupić jedzenie i ubrania, to nie zajmie długo. Zostawię Ci telefon, jeśli Ci to sprawi, że poczujesz się bezpieczniej.
- Po prosu...nie długo. - szepnęłam idąc do swojej sypialni.
Złapałam koc i owinęłam go wokół swojego ciała. Wyszłam z pokoju i zobaczyłam Justina już w swoich ubraniach.
- Co robisz? - wybuchnął śmiechem.
- Zimno mi. - jęknęłam.
- Och.
Jego ramiona utworzyły mur ochronny wokół mnie zabezpieczając mnie przy jego piersi. Poczułam zapach AXE.
- Muszę iść teraz, kochanie. - szepnął mi do ucha.
Trzymałam się jego koszuli kiedy cofnął się o krok.
- Nie musisz się bać, Ohara. Nikt Cię nie znajdzie, gdy jesteś tutaj. Będę za trzydzieści minut, nie więcej, dobrze? Jeśli naprawdę się boisz, to możesz zadzwonić do mnie, a ja będę z Tobą rozmawiać. Możesz też obejrzeć film, gdy odejdę, dobrze?
Powoli skinęłam głową. Złapał mnie za rękę i zaprowadził do salonu. Filmy były ułożone na wszystkich półkach. Przeglądałam tytuły filmów, aż znalazłam "Dear John". To było zaraz na górnej półce. Oczywiście, ani ja, ani Justin nie mogliśmy go dosięgnąć.
- Dear John. - zwróciłam się do niego.
- Wejdź na moje ramiona. - schylił się.
Weszłam na kanapę i wsunęłam nogi na jego ramiona. Chwycił mnie za kostki i wstał. Kołysałam się lekko, ale odzyskaliśmy równowagę. Chwyciłam film w ręce. Justin zrobił krok do tyłu i chwycił mnie ponownie. Ruszył do kanapy, gdzie puścił moje nogi i zrzucił mnie na nią.
- Włączysz to dla mnie? - zatrzepotałam rzęsami wysuwając przed siebie dolną wargę.
Uśmiechnął się i udał się do odtwarzacza DVD. Wsunął płytę i przycisnął przycisk play. Z powrotem podszedł do mnie. Jego oczy powędrowały na mnie, a moje policzki paliły się na różowo z zakłopotania. Pochylił się nade mną, umieszczając usta na moich. Jego język przetoczył się przez moją dolną wargę. Odsunął się ode mnie z uśmiechem przyklejonym na jego twarzy.
- Zobaczymy się niedługo, kochanie.
Wyjął telefon z tylnej kieszeni i rzucił go obok mnie. Słyszałam jak odpalał silnik samochodu, aż zniknął. Rozejrzałam się po pokoju nasłuchując odgłosów. Postanowiłam skupić się na filmie.
Dwadzieścia minut filmu, a ja coraz bardziej niecierpliwiłam się co przyjazdu Justina. Wyłączyłam telewizor i siedziałam w milczeniu.
BANG!
Zerwałam się z kanapy trzymając telefon w ręku. Zaczęłam przysłuchiwać się innym dźwiękom. Usłyszałam skrzypienie drzwi i od razu wiedziałam, że ktoś był na strychu. Spojrzałam gorączkowo na schody, szukając miejsca do ukrycia. Moje serce biło gwałtownie w moją pierś, a ja stałam jak zamrożona. Włosy na moich ramionach stanęły mi dęba. Teraz jestem pewna, że nie jestem w domu sama. Starałam się uspokoić oddech, kiedy wysunęłam głowę z pokoju w dół korytarza. Zacisnęłam powieki i spróbowałam przełknąć gulę w gardle. Moje oczy otworzyły się, gdy tylko usłyszałam odtwarzanie muzyki. To brzmia jak muzyka wytwarzana przez pozytywkę. Spojrzałam w dół na szafę pod schodami, które prowadziły na strych. Nie było czasu do stracenia. Musiałam się gdzieś ukryć. Zbiegłam po schodach i pobiegłam korytarzem. Złapałam uchwyt szafki i rzuciłam się do mrocznego miejsca delikatnie zamykając drzwi. Łzy zaczęły wypełniać moje oczy. Spojrzałam w dół na telefon, który trzymałam w rękach. Znalazłam numer Justina i nacisnęłam "połącz". Siedziałam tam i czekałam, a łzy spływały mi po policzkach.
- Ohara?
Na dźwięk jego głosu przestałam szlochać. Mój oddech zrobił się głośniejszy, kiedy myślałam, gdzie oni mogą być.
- Ohara? Coś jest nie tak? Wszystko w porządku? Kochanie?
- Just-Justin...nie...jest ktoś w domu. - wyszeptałam przez delikatny szloch.
- Jest ktoś w domu? - słyszałam jego płytki głos.
- Justin, szybko. - płakałam.
BANG!
Ktoś schodził po schodach. Wiedziałam że gdybym coś powiedziała, to oni od razu by mnie usłyszeli. Trzymałam telefon przy uchu, kiedy Justin mówił.
- Ohara, będę tam. Jestem już na drodze. Ukryj się i nie wychodź dopóki Cię nie znajdę. Rozumiesz?
Już miałam odpowiedzieć, kiedy zobaczyłam jak światła pod drzwiami znikają. Wstrzymałam oddech. Wiedziałam, że stał za drzwiami i nasłuchiwał każdego dźwięku.
- Ohara? - głos Justina był zaniepokojony i gniewny.
Nie mogłam mówić, ruszać się i oddychać. Po prostu siedziałam zamrożona ze strachu. Przerażająca muzyka nagle się wyłączyła i została zastąpiona jeszcze straszniejszą ciszą.
- Ohara, jesteś tam? Odpowiedz mi!
Usłyszałam przewijanie pozytywki, a następnie znów zaczęła grać muzyka. Łzy wypełniły moje oczy. Głos Justina krzyczał do telefon. Mimo tego, że był pełen gniewu i wściekłości, to pocieszał. Ostrożnie przyciągnęłam moje kolana do piersi i wpatrywałam się w dolną część drzwi, aż postać się przesunie.
Justina tutaj nie było.
Ktoś tu był. Ten ktoś mnie chciał.
I nie zamierzał mnie zostawić.
~*~
Wybaczcie za opóźnienie z rozdziałem. Są wakacje, wyjazdy etc, więc czasem może się to zdarzyć. Dlatego wpadłam na pomysł. Piszcie w komentarzach, co wolicie - abyśmy założyły ask'a naszego fanfiction, czy może fanowskie konto na Twitterze? Decyzja zależy od Was :)
Ps. Czy oni w pewnych chwilach nie są zbyt fdhgyrfgfyugruogeri? :D
Fanowskie konto na tt :-) :-)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial
Fanowskie konto!!!
OdpowiedzUsuńGenialny rozdziaaal kurde chce wiecej
OdpowiedzUsuńświetny rozdział xx
OdpowiedzUsuńBoże gdnqkdbisbaisndkdbjs,oni zdecydowanie są tacy xd bardzo spodobała mi się końcówka i to jak justin martwi sie o ohare :)
OdpowiedzUsuńO jezu, Ohara... I tak wiem,ze Justin ja uratuje,ale boje sie o nia lol.
OdpowiedzUsuńJuz byli tak blisko, ale nie no kurde zjkdkdkxkdkdkdkdkdk.
Jeszcze zakonczylyscie w takim momencie. A ja jak zwykle ciekawa.
Hmm ja bym stawiala na twittera :D
@queen_lovatoo
super ;)
OdpowiedzUsuńCudo *-* Wolałabym konta na tt, nie mogę się doczekać nn! Serio, to ff jest bardzo dobre. @luuuvmyari
OdpowiedzUsuńJa bym wolała twittera :) a rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńwolałabym twittera. żeby Justin zdążył do niej przyjechać, pewnie ten ktos tylko czekał aż Justin gdzieś wyjdzie
OdpowiedzUsuńsuper, czekam na nn;) wole aska
OdpowiedzUsuń@pussrauhl
toi4ewhngirenghjbfjksnrghbrsl
OdpowiedzUsuńboze
chce zeby ten ktos znalazl ja
i juz ma ja skrzywdzic czy cos gdzies porwac
a tam nagle taki Justin
asjkgbjakebgjksen gjes
i niech ona nie bedzie taka niesmiala ej :(
WOLE TT XD
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział,jak zawsze z resztą.Uwielbiam twoje tłumaczenia :)Czekam na następny rozdział.Życzę powodzenia w tłumaczeniu :) <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Justin zdąży oO czekam nn :))
OdpowiedzUsuńKonto na tt bedzie super :)
OdpowiedzUsuńKonto na tt ! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział już czekam nn
genialny rozdział ja już chcę kolejny dfhbdofd
OdpowiedzUsuń