Moje serce się zatrzymało.
Justin
Czułam strach, a panika wzrosła podwójnie. Wiedziałam, że muszę uciekać, aby nie dostać kary za kopnięcie go w jaja. Odwróciłam się i zaczęłam biec. Nie obchodziło mnie, jak bardzo moje stopy piekły za każdym razem, gdy uderzyły w chodnik, nie obchodziło mnie jak zimno było, nie obchodziło mnie, dokąd idę. Zaczęłam zwalniać, kiedy zauważyłam znajomą okolicę. Okna było powybijane, a muzykę było słychać wszędzie. Dziwki stały oparte o samochody, a dilerzy narkotyków palili i pili. Czułam na sobie wzrok wszystkich. Przełknęłam głośno ślinę, gdy zobaczyłam grupkę chłopaków stających na końcu ulicy. Byli w moim wieku, może dwa lata starsi. Palili trawkę albo pili wódkę. Słyszałam ich śmiech, wszyscy zwrócili na mnie uwagę. Zaczęli gwizdać i krzyczeć. Cholera.
-Co taka niewinna dziewczynka robi tutaj? - krzyknął jeden z nich.
Zacisnęłam powieki i spuściłam głowę
-Wyglądasz na zmarzniętą kochanie, powinnaś wejść do środka.
-Zaopiekujemy się tobą.
-Nie, jest w porządku, czekam na kogoś - spojrzałam na nich.
-Nie pytałem o to kochanie - zaszydził jeden z nich.
Czułam jak przez moje ciało przebiega panika, a serce zaczęło bić szybciej. Spojrzałam na chłopaka,który to powiedział. Oblizał wargi i spojrzał na mnie.
-Twoi rodzice nie mówili żebyś nie przychodziła, do takich miejsc jak te? - przez jego głos poczułam dreszcze w dole kręgosłupa.
-Twoich rodzice nie nauczyli cię kiedy masz się zamknąć?
Otworzyłam szeroko oczy, kiedy zdałam sobie sprawę, co powiedziałam. Spojrzał na mnie wkurzony, mówiąc to mam na myśli jakby miał ochotę kogoś zamordować. Przełknęłam ślinę, gdy odłączył się od grupy i podszedł do mnie. Zaczęłam się cofać kiedy się zbliżał. Chwycił mnie za nadgarstek. Złośliwy uśmiech wkradł się na jego twarz, kiedy jego ręka zetknęła się z moim policzkiem. Czułam szarpnięcie w bok i upadłam na ziemię.
-Nigdy więcej nie mów tak do mnie dziwko! - krzyknął na co wszyscy jego przyjaciele zaczęli się śmiać.
Spojrzałam mu w oczy nie mogąc dostrzec litości ani poczucie winy, po prostu czyste zło. Ludzie mówią, że nie ma już ludzkości na świecie... Chyba mają rację.
-Teraz rusz swój puszczalski tyłek i właź do środka - splunął.
-Odpierdol się od niej, albo cię zastrzelę. - ktoś splunął.
Odwróciłam głowę w bok i ujrzałam wściekłego Justina. Spojrzał na mnie w taki sposób że poczułam strach. Moje oczy zatrzymały się na pistolecie, który trzymał w dłoniach. Skierował go na chłopaka przed sobą, placem delikatnie dotykał nacisku na spust.
-Kim ty kurwa jesteś? -wrzasnął chłopak.
-Kimś z kim nie powinieneś zadzierać.
-Ha. Spierdalaj! - chłopak się roześmiał.
W mgnieniu oka chłopak wylądował na ziemi.
-Kurwa! Co jest kurwa?! - krzyknął z bólu.
Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu, kiedy zobaczyłam jego zakrwawione nogi. Justin spojrzał na mnie, a ja skulił się ze strachu przez to co zrobił. Podszedł do mnie i chwycił za kołnierz koszulki i zaczął mnie ciągnąć. Potknęłam się o swoje nogi próbując zabrać jego ręce ze swojej bluzki. Posłał mi mordercze spojrzenie.
-Czego się kurwa gapicie? - Justin ryknął na grupę chłopaków.
Wszyscy nagle zaczęli się wycofywać. Justin spojrzał na chłopaka, kopnął go w twarz przez co syknął z bólu.
-To za myślenie że można położyć ręce na kobiecie - Justin splunął.
Gwałtownie pociągnął mnie w dół ulicy, nie patrząc na mnie. Jak szliśmy ludzie zaczęli się wycofywać ze strachu i szoku. Justin trzymał w ręku pistolet. Doszliśmy do opuszczonego miejsca, gdzie kopnęłam Justina w jaja, zdobyłam się na odwagę, by coś powiedzieć.
-Justin, jestem...
Popchnął mnie na ścianę. Jęknęłam czując ból przechodzący się przez mój kręgosłup.
-Nigdy więcej tak nie rób kurwa, głupia dziwko. Albo strzelę ci w nogę i upewnię się że nie będziesz mogła się ruszyć. Słyszysz mnie? - syknął.
Stałam patrząc na niego z otwartymi ustami.
-Pytam się. Czy. Ty. Mnie. Słyszysz. - powtórzył zirytowany.
Skinęłam głową, wypuścił mnie ze swojego uścisku i pomaszerował w kierunku motelu. Pobiegłam za nim. Jęknęłam z bólu, kurwa weszłam na kilka ostrych kamieni. Odwrócił się. Zamarłam, natychmiast żałując że zrobiłam hałas. Spojrzał w dół, na moje stopy, po czym westchnął i podszedł do mnie.
-Wskakuj mi na plecy - rozkazał.
Niepewnie umieściłam ręce na jego ramionach, kiedy ukucnął. Chwycił z tyłu moje uda jak zarzuciłam mu ręce na szyję. Wstał i ruszył ponownie.
Kiedy doszliśmy do hotelu zasnęłam na plecach Justina. Wziął mnie w stylu ślubnym i zaczął iść po schodach. Przytuliłam twarz do jego nagiej piersi, wdychając jego zapach. Drzwi do pokoju były otwarte, gdy niósł mnie przez. Zatrzymał się na chwilę i uderzył nogą w drzwi, aby je zamknąć. Delikatnie umieścił mnie na miękkim materacu i wyłączył lampkę obok łóżka. Ciepły żółty blask zniknął z pokoju i został zastąpiony przez ciemność. Owinął ponownie swoje ramiona wokół mnie. Położyłam swoje zimne dłonie na jego ciepłym nagim torsie. Nie protestował, przyciągnął mnie bliżej. Czułam jak wszystkie moje zmartwienia i stres opuściły moje ciało. Nie czułam się, jakbym byłam w jakiejś chorej grze, czułam się normalne. Gdybym była zbuntowanym dzieckiem to może byłaby to jedna z wielu nocy, w której podczas imprezy sprowadzam do domu chłopaka? Ale nie jestem zbuntowanym dzieckiem... jestem daleko od tego. Nigdy nie sprowadziłam chłopaka do domu, jestem jeszcze dziewicą.
*Następny dzień*
Przesunęłam się lekko w poszukiwaniu wygodnej pozycji, ale coś uwierało mnie w plecy. W końcu poddałam się i otworzyłam oczy, aby zobaczyć co to było. Justin leżał obok mnie. Włosy miał potargane, a jego oczy były nadal szczelnie zamknięte. Zdałam sobie sprawę, że spałam na jego ramieniu całą noc. Usiadłam i poluzowałam uścisk wokół mojej talii. Wczołgałam się w poprzek łóżka chcąc otworzyć okno, ale zostałam zatrzymana przez jego głos.
-Nie powinnaś tego robić - westchnął.
Spojrzałam na niego, miał jedno oko otwarte i patrzył wprost na mnie.
-Dlaczego? spytałam zdezorientowana.
-Po wczorajszym wydarzeniu, prawdopodobnie zyskaliśmy o kilku wrogów więcej - wzruszył ramionami.
Poruszyłam się niespokojnie, mrużąc oczy na wspomnienia z ostatniej nocy. Podniosłam rękę i położyłam ją na policzku przypominając sobie o uderzeniu. Natychmiast zabrałam ją czując paraliżujący ból przechodzący przez mój policzek.
-Jesteś zdruzgotana - Justin wymamrotał studiując moją twarz.
-Tak myślisz? - mruknęłam sarkastycznie.
Justin otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknął je z powrotem.
-Cokolwiek
-Przepraszam - powiedziałam szybko.
Spojrzał na mnie z pytająco.
-Przepraszam za kopnięcie cię wczoraj w jaja i naprawdę przepraszam za to że uciekłam, ale byłam.. zdenerwowana - wymamrotałam ostatnią część patrząc w dół na swoje ręce na kolanach.
-Nie powinnaś uciekać. Sprawiasz że trudniej jest mi cię chronić, wiesz? To tak jakbyś chciała zostać zabita - westchnął zamykając oczy.
-Oczywiście nie chcę być zabita...
-Jesteś królową dramatu! - jęknął, wtulając twarz w poduszkę.
-Byłam królową dramatu wczoraj, kiedy strzeliłeś temu gościowi w nogę?!
Spojrzał na mnie, z frustracją, a nawet złością.
-On cię uderzył -syknął.
Wstałam z łóżka i powoli poszłam do łazienki, czując na sobie jego wzrok. Czułam jakby moje ciało było przyczepione do łańcucha, który był podłączony do niego i gdziekolwiek bym poszła, on poszedł by za mną. Zatrzasnęłam drzwi i natychmiast zdjęłam swoje ubrania.
Dziesięć minut później wyszłam z prysznica i owinęłam ręcznik wokół swojego ciała. Kurwa, zapomniałam ubrań. Otworzyłam drzwi i wychyliłam głowę na zewnątrz.
-Justin? - szepnęłam.
Odwrócił się i spojrzał na mnie. Leżał pół nagi na łóżku.
-Zamknij oczy albo podaj mi jakieś ubrania - powiedziałam niezręcznie.
Zamknął oczy i westchnął z irytacją.
-Odwróć się - przygryzłam wargę.
Gdy zrobił to o co go prosiłam, wyszłam z łazienki i pobiegłam do torby. Wyciągnęłam niebieską dżinsową spódnicę i luźny top.
-Nie odwracaj się, dobrze?
-Pospiesz się - jęknął.
Szybko opuściłam ręcznik i nałożyłam bieliznę, a następnie spódnicę i bluzkę.
-Jestem gotowa - powiedziałam cicho.
Odwrócił się i spojrzał na mnie. Jego wzrok przebiegł po moich długich nogach, stamtąd przebył drogę do mojej twarzy.
-Co? - zmarszczyłam brwi.
Potrząsnął głową i poszedł do łazienki.
Piętnaście minut później gotowi siedzieliśmy w SUV.
-Gdzie jedziemy?
-Już ci mówiłem, musimy zobaczyć się z moim starym przyjacielem - wymamrotał, koncentrując się na drodze.
-Dlaczego? - zawahałam się.
-Potrzebujemy broni i noclegu.
Nic nie mówiłam przez resztę jazdy. Zatrzymaliśmy się przed małym drewnianym domkiem z zadbanym ogródkiem. To było coś w rodzaju rancza w środku lasu, drewniany dom, drewniany ganek, drewniane wszystko. Justin odpiął pasy i wysiadł. Zapukał do drzwi, czekaliśmy kilka minut, zanim ktoś otworzył. Przez drzwi wyjrzał starzec z siwą brodą, koncentrując się na Justinie.
-Justin Drew Bieber... - uśmiechnął się.
-Joe! - Justin uśmiechnął się
Uścisnęli się podczas gdy ja stałam niezgrabnie.
-Potrzebuję twojej pomocy Joe - powiedział poważnie.
Joe zmarszczył brwi, a następnie przeniósł wzrok na mnie.
-Wejdźcie! - powiedział, marszcząc brwi.
Justin chwycił mnie za rękę i wszedł do środka, poszliśmy do małego salonu.
-Co jest Justin?
-Potrzebuję broni... i noclegu - Justin przeszedł od razu do rzeczy.
Joe spojrzał na mnie ponownie.
-Jest w porządku Joe, ona jest ze mną - zapewnił Justin.
-Jak masz na imię, panienko?
-Uh, Ohara Ohara... Rhodes - wymamrotałam, czując się nieswojo przez jego intensywne spojrzenie.
-Chodźcie za mną... oboje - powiedział Joe wstając.
Justin sięgnął ponownie po moją ręką i tym razem chętnie ją chwyciłam. Joe poprowadził nas do kuchni, gdzie otworzył, zakładam że spiżarnie. W ciemności szliśmy przez drewniane schody. Z każdy skrzypnięciem uścisk Justina wzmocnił się. Usłyszałam kliknięcie i światła wszędzie się zapaliły. Półki z różnymi rodzajami broni były oświetlone. Byłam w szoku. To straszne. Nie przypuszczałam że niewinny staruszek tak naprawdę ukrywa broń w piwnicy. Cóż... to nie jest sytuacja z którą spotykam się na co dzień. Justin puścił moją dłoń i ruszył w stronę jednej z półek. Stałam w miejscu, a moje oczy skanowały te wszystkie maszyny zagłady.
-Weź AMT Skipper, AMT Hardballer, Browning BDM oraz IMI Desert Eagle - powiedział Joe, ściągając broń półek.
Umieścił je wszystkie na małym drewnianym stole po lewej stronie pokoju.
-To są wszystkie pistolety, których potrzebujesz
-Dam ci AK-47 i dwie bomby... C4 wystarczą?
Stałam tam, nadal nie wiedząc, co powiedzieć lub zrobić. Justin wziął wszystkie pistolety oraz bomby i umieścić je w plecaku, który dał mu Joe. Spojrzał na mnie i wyciągnął rękę. Joe przyglądał mi się uważnie, jak wahałam się wziąć rękę Justina. Kiedy ją chwyciłam, Justin ścisnął uspokajająco moje palce. Nie wiem dlaczego, ale Joe obserwował każdy mój ruch, jakbym miała teraz wziąć broń i strzelać do nich obu. Wszyscy ruszyliśmy po schodach i poszliśmy do kuchni.
-Mam zrobić coś na obiad? - zapytał Joe.
-Jeśli to nie będzie problem. Idę nauczyć Ohare, jak się strzela - Justin wzruszył ramionami.
Słysząc te słowa moje oczy rozszerzyły się.
-Nie ma mowy, nie będę strzelać z tych rzeczy - patrzyłam na niego.
-Musisz się nauczyć Ohara, nie możesz być bezbronna.
-On ma rację, powinnaś się nauczyć - przerwał Joe.
-Ale przecież ty od tego jesteś - zaprotestowałam.
-A co, jeśli mnie tam nie będzie? Jak ostatniej nocy?
-Dobrze... pójdę - wymamrotałam.
-Zrobię dla was kanapki - Joe uśmiechnął się, a Justin pociągnął mnie w stronę tylnych drzwi.
Wyszliśmy na słońce Nevady.
-Idziemy do lasu - mruknął Justin.
-Skąd go znasz?
-Kogo? - zapytał Justin, patrząc na mnie pytająco.
-Joe'go.
-On hm... jest dla mnie jak wujek - wymamrotał Justin.
Nie mówił mi nic o sobie, a chciałam się dowiedzieć o nim więcej.
-Ile masz lat?
-Dziewiętnaście.
-Nie jesteś za młody, żeby być agentem rządowym? - zmarszczyłam brwi.
-Nie.
Westchnęłam wiedząc, że nie uzyskam od niego odpowiedzi. Doszliśmy do jasnej polany, gdzie słońce świeciło bezpośrednio poprzez koronę drzew.
-Nie będę strzelać z tych rzeczy Justin - odmówiłam, kiedy podał mi broń.
-Ugh... co powiesz na grę? - uniósł brwi.
Wywołam tym moje zainteresowanie, odwróciłam się w jego stronę.
-Jaką?
-Każdy trafisz odpowiem na jedno twoje pytanie, a kiedy spudłujesz ja ci zadam jedno pytanie - spojrzał na mnie.
-Dobrze - zgodziłam się.
-Widzisz ten znak na tym drzewie? Celuj i strzel do niego - Justin wskazał na drzewo.
-Um...
Położył ręce na moich biodrach i ustawił mnie we właściwej pozycji. Położył swoje ręce na moich i wyciągnął pistolet do celu. Zamknęłam jedno oko, ale mnie zatrzymał.
-Miej oczy szeroko otwarte - wymamrotał tuż przy mojej szyi.
Otworzyłam oczy i spojrzał na znak na drzewie. Czułam nacisk klatki piersiowej Justina na plecach. To było naprawdę rozpraszające. Jego gorący oddech uderzał w moją szyję z każdym słowem które powiedział. Przełknęłam głośno ślinę i spróbowałam się skoncentrować.
-Pociągnij za spust - Justin szepnął mi do ucha.
Zrobiłam to i kula wyleciała z pistoletu trafiając do celu - Justin podszedł do drzewa i uśmiechnął się.
-Idealnie - uśmiechnął się
-Początkujący mają szczęście - wzruszyłam ramionami.
-Dzięki, wspaniałemu nauczycielowi - zaszydził.
-Nieważne, mogę zadać pytanie?
-Dawaj - uśmiechnął się.
-Skąd znasz moich rodziców?
-Twój tata szkolił mnie, kiedy miałem czternaście lat - zrobił się poważny
-Nie, byłeś za młody?
-Ah - ah... to dwa pytania - wskazał oskarżycielsko palcem z uśmiechem na twarzy.
Przewróciłam oczami ponownie skierowałam się do drzewa.
-Nie - przerwałam czynność przez jego głos.
-Tamto drzewo - skinął głową.
Wskazał na drzewo, które było daleko.
-Żartujesz? - roześmiałam się.
-Nie.
Trzymałam pistolet i wycelowałam. Upewniłam się, że nie mam zamkniętych oczu i pociągnęłam za spust. Tym razem nie trafiłam, na twarzy Justina pojawił się uśmiech.
-Moja kolej! Opisz siebie.
Jego pytanie zbiło mnie z tropu, nie wiedziałam co powiedzieć.
-Hm? Nie wiem?
-To nie wystarczy, Ohara.
-Um... Myślę, że jestem dobrym dzieckiem?
-Rozwiń.
-No wiesz? Dobre oceny, żadnych wrogów... aż do teraz - przerwał mi.
-Zgaduję że dziewica.
Otworzyłam szeroko usta, a moje policzki zrobiły się czerwony. Nawet nie spytał, powiedział to jakby był jakimś ekspertem.
-Tak właśnie myślałem. - uśmiechnął się. - Strzelaj ponownie.
Spojrzałam na pistolet w dłoniach i skierowałam go w drzewo. Strzeliłam trafiając do celu.
-Dlaczego jesteś taki młody i należysz do agencji? - zmarszczyłam brwi.
-Uznali że mam dar i zdecydowali działać od samego początku - wzruszył ramionami.
Wycelowałam pistoletem w drzewo, i ponownie trafiłam. Byłam już w tym całkiem niezła. Widziałam rozdrażnienie na twarzy Justina.
-Co twoi rodzice mają do powiedzenia na ten temat? - uniosłam brwi.
-Nic.
Jego odpowiedź była krótka i prosta. Żadnego wyjaśnienia.
-Musieli coś powiedzieć - zmarszczyłam brwi. .
-Nie mieli nic do powiedzenia... Nie rozmawiałem z rodzicami od dziesięciu lat - wymamrotał, unikając mojego wzroku.
-Dlaczego?
-To zbyt wiele pytań - spojrzał na mnie.
-Dlaczego nie możesz mi powiedzieć?
-Jeszcze jedno - warknął.
Odwrócił się i poszedł w stronę domu.
-Justin! Czekaj!
Pobiegłam przez zarośla, drapiąc moje kostki przez ciernie krzewów. Złapałam go za ramię i pociągnęłam, tak że stał do mnie twarzą. Widziałam złość głęboko w jego oczach i emocje, których nie mogłam rozpoznać.
-Przepraszam... Nie chciałam - wydęłam dolną wargę w przód.
-Najlepiej trzymaj się ode mnie z daleka, nie powinnaś wiedzieć o mnie zbyt wiele. Mam swoich wrogów, nie tylko twoich.
-Po prosto nie mogę tego zrozumieć - westchnęłam.
-Nie musisz. Mam cię chronić, a nie być twoim przyjacielem - warknął.
Wzdrygnęłam się przez dobór jego słów. Dobrze! On jest taki, to ja też będę. Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam maszerować w kierunku polany.
-Dokąd idziesz? - splunął.
-Jak najdalej od ciebie.
-Wracaj - warknął.
-Teraz - dodał, kiedy nie słuchałam.
Odwróciłam się do niego, żyły na jego szyi zaczęły pulsować.
-Kurwa, zrobiłeś ze mnie dziwkę - w moim spokojnym głosie dało się wyczuć wyzwanie.
Tymi kilkoma słowami doprowadziłam go na krawędź, położył się ze mną na ziemi. Kopnęłam go w nogi chcąc żeby mnie wypuścił, ale on położył ręce po obu stronach mojej głowy. Usiadł na moich biodrach uniemożliwiając mi ucieczkę.
-Nie ruszaj się pieprzona dziwko! - warknął.
-Przestań - ryknęłam.
-Co dziwko? - uśmiechnął się
Był rozbawiony tą sytuacją. Poruszyłam swoimi biodrami próbując go zepchnąć.
-Ugh - krzyknęłam w frustracji.
-Co jest złego w byciu dziwką? - zaśmiał się lekko.
-Cóż, po pierwsze nie jestem nią.
-Och, to prawda... D - wybuchnął śmiechem.
-Zostaw mnie! - moje policzki zrobiły się czerwone ze złości i upokorzenia.
-Czego chcesz, D? - Justin mrugnął.
-Nie chciałbym tego pieprzonego kutasa gdzieś w pobliżu mnie - syknęłam ponownie kręcąc biodrami pod nim.
Zaczął się śmiać, kiedy ja byłam wściekła. Nie byłam w stanie kontrolować własnego ciała.
-Zostaw mnie!
Byłam blisko płaczu. Zamknęłam oczy wijąc się pod nim. Moje ciało się zrelaksowało i zaczęłam pochylać się w jego stronę.Nie mam zamiaru grać w jego gry. Justin zaczął się śmiać.
-To nie jest śmieszne - wymamrotałam.
-To jest zabawne! Chcesz mi przeciwstawić - uśmiechnął się.
-Nie jesteś moim właścicielem, a ja twoją marionetką - syknęłam.
-Tak długo, jak jesteś ze mną, to jesteś moja! - jego twarz stała się poważna kiedy na mnie spojrzał.
-Dlaczego musisz tak się rządzić? -jęknęłam z rezygnacją.
-Twoi rodzice kazali mi cię chronić i to mam zamiar zrobić, ale jesteś strasznie uparta - powiedział.
-Nie możesz mi rozkazywać! - skrzywiłam się
Wzruszył ramionami i wyprostował się. Podał mi rękę i pomógł mi wstać. Zaczęliśmy iść w stronę domu.
-Co dokładnie moi rodzice kazali ci robić? Są jakieś zasady, czy coś? - spytałam.
-Moim zadaniem jest zapewnić, ci bezpieczeństwo, aby chronić przed tymi, którzy chcą cię skrzywdzić. - wzruszył ramionami.
-Jakie są zasady?
-No cóż, najpierw muszę zapewnić że żyjesz. Po drugie, nie próbuj kontaktować się z nikim przez e-mail lub telefon, ponieważ to bardziej niż prawdopodobne, że jesteś śledzona, a trzecia, wymyślona przez twojego ojca ... Nie mogę cię dotykać w jakikolwiek sposób. - chwycił moją dłoń gdy doszliśmy do domu.
Poszliśmy do salonu. Justin wygodnej opadł na kanapę, patrząc jak usiadłam na końcu.
-Skąd znasz Justina,Ohara? - Joe na mnie spojrzał.
- Ugh.. - zaczęłam, ale Justin mi przerwał.
-To moja um... moja dziewczyna.
Spojrzałam na niego z szeroko otwartymi ustami. Miałam zamiar zaprotestować, kiedy Justin spojrzał na mnie ostrzegawczo. Natychmiast zamknęłam usta i zaczęłam nerwowo bawić się palcami.
-Zmieniłeś się Justin... - wymamrotał Joe.
Spojrzałam na niego, nakrywając go na tym że patrzył na mnie. Jaki on miał problem? Nawet nie wiem, czy mnie lubi.
-Ile masz lat? - wychrypiał.
-Siedemnaście - powiedziałam cicho.
Skinął tylko głową i skupił się z powrotem w telewizji, leciał mecz koszykówki. Spojrzałam na Justina, a on spojrzał na mnie.
Siedzieliśmy w tym maleńkim pomieszczeniu na kanapie,przez kilka godzin. Oglądaliśmy koszykówkę jedząc jedzenie na wynos. Przez brak lamp ulicznych było ciemno, jedynym źródłem światła był telewizor.
-Zostaniecie dzisiaj na noc? - spytał Joe.
Po cichu modliłam się żeby Justin odmówił, ale oczywiście był zadowolony z pobytu. Spojrzałam na zegarek na ścianie próbuje dostrzec, która jest godzina. Moje oczy rozszerzyły się, gdy zauważyłam, że już 23.
-Justin? Jestem zmęczona... - powiedziałam cicho, żeby Joe mnie nie usłyszał.
Justin spojrzał na mnie i skinął głową.
-Idziemy do łóżka Joe... mój pokój? - Justin zmarszczył brwi,
Joe skinął głową, a Justin wziął mnie za rękę i delikatnie wyciągnął mnie z pokoju. Westchnęłam z ulgą, ale wciąż czułam na sobie wzrok Joe'go. Justin prowadził mnie po drewnianych skrzypiących schodach. Było ciemno, ale Justin doskonale wiedział gdzie idzie, ponieważ nie potknęłam się o nic. Słyszałam cichy trzask otwieranych drzwi, następnie pokój oświetlony ciepłym, żółtym blaskiem. Rozejrzałem się czując ciarki przechodzące przez moje ramiona. Wyglądał na opuszczony, stary i samotny, jak pokój z jakiegoś nawiedzonego domu w horrorze. Ściany były białe, a część farby już zeszła. Okna były zakurzone i pokryte poszarpanymi zasłonami. Deski podłogowe powoli gniły. Po jednej stronie pokoju stało łóżko. Temperatura pomieszczenia była zaskakująco zimna, w porównaniu do pozostałej części domu.. Spojrzałam na żarówkę zwisającą z sufitu, zaczęła migać aż nagle zgasła.
-Kurwa - usłyszałam jak Justin przeklnął pod nosem.
-Justin? Nic nie widzę - powiedziałam nerwowo.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Jesteś zimna... - wymamrotał Justin.
Umieścić swoją ciepłą bluzę mi na rękach. Wciągnął ją przez moją głowę, a następnie zdjął moje buty. Wślizgnął się do łóżka razem ze mną. Wtuliłam się w poduszkę i jedyne co czułam to kurz.
-Będzie ci wygodnie jak zdejmiesz spódnicę - zasugerował Justin.
-Nie.
-Nie martw się Ohara, nie zamierzam niczego próbować... nie wolno mi, pamiętasz? Poza tym nie interesują mnie niewinne dziewczynki - szepnął, delikatnie się uśmiechając.
-Chuj - wymamrotałam, kiedy ciągnął moją spódnicę w dół, aż upadła na podłogę.
Justin owinął wokół mnie swoje ramiona.
-Musi ci być zimno Justin. Chcesz swoją bluzę z powrotem? - próbowałam ją zdjąć, ale jego ręka mnie powstrzymała.
-Dałem ją do tobie - powiedział, przyciągając mnie z powrotem.
Poczułam gęsią skórkę na swoich nogach, Justin przejechał swoją ciepłą dłonią po moim udzie.
-Masz gęsią skórkę - wyszeptał.
Nasze nogi były starannie splecione.
-Dlaczego jest tak zimno? - jęknęłam
-Przynajmniej nasze ciała dają nam ciepło - zachichotał.
Po kilku minutach milczenia się odezwałam.
-Dobranoc Justin - wyszeptałam.
-Dobranoc Ohara.
Czułam jak moje powieki opadają, wkrótce zasnęłam.
BANG !
Podniosłam się do pozycji siedzącej. Co to do cholery było? Może to był tylko sen?
BANG !
Nie, to na pewno nie sen. Poczułam zimny pot spływający po mojej szyi. Moje zmysły były w stanie wysokiej gotowości, a ciało było sztywne. Rozejrzałam się po pokoju , ale ciemność była jedyna rzeczą jaką widziałam. Słyszałam swój ciężki oddech wypełniający śmiertelną ciszę.
Skrzyp...
Odwróciłam głowę w przeciwną stronę, do drzwi. Ktoś wchodził po schodach...
Mój oddech przyspieszył
Słyszałam jeszcze skrzypienie i lekki łomot. Usłyszałam szuranie za drzwiami i zacisnęłam oczy w ciszy modląc się. Instynktownie wyciągnęłam rękę spod kołdry, moje paznokcie wbiły się w ciało Justina i usłyszałam, jak cicho jęknął. Ścisnęłam mocniej, mając nadzieję, że obudzi.
-Co ku... - Justin syknął, ale przerwał, gdy tylko drzwi otworzyły się głośnym hukiem.
~*~
Jeśli zmieniacie user to nas o tym poinformujcie, nie mamy zamiaru bawić się w detektywa;)
czytasz-komentujesz
Jeśli zmieniacie user to nas o tym poinformujcie, nie mamy zamiaru bawić się w detektywa;)
czytasz-komentujesz
super ;)
OdpowiedzUsuńJustin to cholerny, bipolarny dupek!
OdpowiedzUsuńasugfhiuhdfiu kocham to opowiadanie!
cudowny rozdział!
@fablsbieber
Omg boski rozdział czekam nn :D
OdpowiedzUsuńO kurwa to ff jest niesamowite :) Kocham to !!!! / sirbizxzle
OdpowiedzUsuńdupek z Justina :/ ale czekam na nn :) @pussrauhl
OdpowiedzUsuńw takim momencie przerwac to zbrodnia nskssnmsk swietny rozdzial @impolishollg
OdpowiedzUsuńUwielbiam to... Coś mam przeczucie, że ten Joe coś knuje. Ale kto go wie? Haha.
OdpowiedzUsuńRozdział jest dużo lepiej przetłumaczony od poprzedniego! Zdecydowanie!
1. Justin jest cholernie dziwny, kompletnie go nie mogę zrozumieć, haha.
OdpowiedzUsuń2. Ohara wydaje mi się taką typową dziewczyną z klubu "szalonych dziewic"
3. Proszę was - sprawdzajcie pisownię i ogólnie cały rozdział, bo było kilka błędów:
- W niektórych miejscach napisane jest "łem" zamiast "łam" i to nie w dialogach.
- Przecinki są postawione w złych miejscach.
@jolobizzle
AFNLAWNFLKAWN ZAJEBISTE
OdpowiedzUsuńale właśnie, jak koleżanka powyżej napisała.. sprawdzajcie pisownię.
Kiedy jest z perspektywy Ohary, czasem jest "łem"
;/
Justin taki frajer XD czekam na nn x
OdpowiedzUsuń@luwbizzle
Dupek Justin XD co on sobie mysli? Co to kurde, znowu ktos ich napada? Wciagnelo mnie to ff i nie moge sie doczelac kolejnego rozdzialu x
OdpowiedzUsuń@queen_lovatoo
omg to jest swietne! czytam dalej
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział.Czekam na następny rozdział :) <3 @Little1Lies
OdpowiedzUsuńzsdxfcghjbmk
OdpowiedzUsuńKażdy kolejny rozdział jest coraz lepszy. Chciałabym podziękować, że to tłumaczycie.
OdpowiedzUsuńMiłego i przyjemnego czytania.
Czekam na następny xx
fajne
OdpowiedzUsuń