Obudziłam się przez silny, okropny zapach unoszący się po pokoju. Spojrzałam na prawo i zobaczyłam Justina leżącego na plecach wpatrującego się w chmurę dymu. To wyjaśniało ten dziwny zapach. Zapiekło mi w oczy i oparłam głowę na łokciu. Podziwiałam sposób w jaki się zaciąga i wypuszcza dym. Zerknął w bok i zobaczył że się na niego gapię. Uśmiechnął się powoli oblizując dolną wargę, po czym wziął kolejnego bucha. Utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy kiedy ponownie wypuszczał dym przez usta. Moje oczy zjechały w dół, na jego miękkie, pulchne usta. Przypomniałam sobie sposób w jaki wczoraj robił mi usta-usta. Były takie ciepłe i miękkie. Ugh przestań o tym myśleć. Pokręciłem głową i usiadłam prosto patrząc w dół na jego klatkę piersiową, po raz pierwszy zauważając jego tatuaże. Moje oczy skanowały jego obojczyki na których była korona i cyfry rzymskie. Zaczęłam się zastanawiać, jak wiele ich ma.
-Ile masz tatuaży? - pomyślałam głośno.
-To twój podstępny sposób, aby zobaczyć całe moje ciało? - mrugnął.
-Zastanawiam się, jak można być takim zarozumiałym, Bieber! - prychnęłam, odwracając się na drugi bok.
Poczułam jak chwycił mój ręcznik. Szybko przesunęłam się bliżej niego, bojąc się że co ze mnie zerwie.
-Naprawdę chcesz zobaczyć wszystko? - wziął kolejnego bucha, wypuszczając dym w drugą stronę, aby nie dmuchnąć mi w twarz.
Pokiwałam głową, patrząc mu prosto oczy. Odkrył się, na co zmarszczyłam brwi widząc, że był w samych bokserkach.
-Zacznij gdzie chcesz. - uśmiechnął się, wiedząc, że mnie tym wkurzy.
-Dlaczego ty nie możesz mi pokazać? - mruknęłam.
-Co by było w tym zabawnego? - mrugnął, wypuszczając dym.
-Dobrze! - warknęłam cicho.
Zachichotał jak próbowałam wyciągnąć jego nogi w swoją stronę. Uniosłam brwi, widząc ręce ułożone do modlitwy i tatuaż Jezusa.
-Nie wiedziałam, że jesteś religijny? - zmarszczyłam brwi.
-To dlatego, że mnie nie znasz. - wzruszył ramionami.
Chwyciłam go za rękę w której trzymał blanta, na co zaprotestował i podał mi drugą. Śledziłam uważnie sowę, następnie spojrzałam na krzyż i napis believe, rybę Koi i anioła. Spojrzałam na niego, miał zamknięte oczy wypuszczając dym z ust. Sunęłam ręką w górę i przejechałam palcami po twarzy tygrysa, głaszcząc ją opuszkami palców. Chwycił moje palce i podniósł rękę w górę tak że miałam widoczność na napis na żebrach.
-Co to znaczy? - zmarszczyłam brwi, starając się go odczytać.
-Jezus w języku hebrajskim. - wyszeptał.
Spojrzałam w górę na jego zaczerwienione oczy.
-Wszystko w porządku, Justin? - spytałam zaniepokojona.
-Yeahhh. - wycedził. - Nadal nie znalazłaś wszystkich.
-Widziałam już koronę i cyfry rzymskie, więc? - zmarszczyłam brwi.
Podniósł drugą rękę w górę i zobaczyłam mały tatuaż, na jego widok wybuchnęłam śmiechem.
-Czy to jest... toster? - śmiałam się.
-To symbol muzyki. - przewrócił oczami, kiedy się śmiałam.
Pochylił się do przodu odsłaniając głowę Indianina, symbol Stratford Cullitons.
-Jeszcze jeden. - uśmiechnął się leniwie.
Chwycił palcami gumkę bokserek. Otworzyłam szeroko oczy widząc co robi co robi. Złapałam go za ręce i przycisnęłam do jego torsu.
-Wyluzuj dziewico. - zaśmiał się.
Okej, więc tatuaż był zdecydowanie głęboko. Niepewnie zabrałam swoje ręce z dala od jego. Pociągnął lekko gumkę bokserek w dół odsłaniając tatuaż małego ptaka. Od razu mi się spodobał.
-Co oznacza? - wyszeptałam, powoli unosząc rękę żeby go dotknąć.
-Oznacza to, że jestem wolny... jestem wolny i mogę robić co chcę.
Spojrzałam w górę, aby zobaczyć że patrzy mi w oczy. Zabrałam rękę i przeniosłam wzrok na ścianę naprzeciwko łóżka.
-Co? - szepnęłam.
Nawet nie dostałam szansy, aby zrozumieć co się dzieje. Justin przesunął ciało tak że nie były już przestrzeni między nami napierając na mnie. Oparł się na przedramionach żeby mnie nie przygnieść, jego biodra spoczywały na moich, a jego twarz była naprzeciwko mojej. Spojrzał mi w oczy, a potem na usta. Czułam, że moje tętno przyspiesza przez ten bliski kontakt. Oblizał dolną wargę patrząc na mnie. Chciałam przyspieszyć i zrobić to! Chciałam poczuć jego usta na swoich! Pochylił się tak strasznie powoli, ale zatrzymał się.. Chciałam się się przybliżyć i połączyć nasze usta, ale odsunął się i zszedł ze mnie. Widziałam żal głęboko w jego oczach czując jak napięcie opada. Dlaczego to musi być tak skomplikowane?
-Ubieraj się, musimy już iść. - westchnął, wstając z łóżka.
Na mojej twarzy pojawił się grymas.
-Naprawdę można powiedzieć, że jesteś dziewicą patrząc na twoje prawie mokre spodnie - zadrwił, śmiejąc się lekko.
Nic nie powiedziałam. Zeszłam z łóżka i trzasnęłam drzwiami łazienki, które się za mną zamknęły. Czułam się zraniona, zakłopotana i zdezorientowana. Myślałam, że już jest dobrze między nami, ale musiał to powiedzieć. Jeśli wspomni moje dziewictwo jeszcze raz przysięgam że dopilnuję żeby nigdy więcej nie uprawiał seksu.
Opuściłam ręcznik z mojego ciała, nałożyłam bieliznę i lekko wilgotne spodnie Justina. Przebrana wyszłam z pokoju, Justin szedł powoli po za mną. Szliśmy po schodach do holu.
Słyszałam jak za mną chichocze.
-Coś jest takiego śmiesznego, idioto? - mruknęłam, odwracając się na pięcie w jego stronę.
-Masz piękny tyłek, wiesz? - spojrzał na moją pupę.
Czułam się nieswojo jak tak się na mnie gapił, ale nie pokazałam że czuje się przed nim skrępowana.
-Skończyłeś? - syknęłam, wychodząc z hotelu.
Oparłam się o kradziony samochód, czekając aż wyjdzie.
Nagle jakieś ciało przeleciał przez szklane drzwi, niszcząc je. Zaczęłam się rozglądać w poszukiwaniu Justina, kiedy silna para ramion zacisnęła się wokół mojej talii.
-Justin! - krzyknęłam.
Próbował wstać z podłogi, ale nie mógł tego zrobić na czworaka. Miał cięcia na całej skórze, a jego ubrania były podarte. Chłopak rękoma zakrył mi usta, tłumiąc moje krzyki. Patrzyłam z przerażeniem, jak wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w garniturze przeszedł przez rozbite drzwi obok walczącego Justina. Kopnął go w żebra zmuszając, by się znów upadł na ziemię.
-Weź ją do furgonetki. - krzyknął.
Jego chwyt wzmocnił kiedy zaczął ciągnąc mnie do tyłu. Zaczęłam się wiercić próbując nakłonić go, żeby mnie uwolnił. Łzy zamazały mi obraz. Zamrugałam kilka razy widząc Justina na czworaka. Odwrócił głowę w moją stronę. Jego lewe oko miało fioletowy odcień, krew leciała mu z nosa, wargi były zakrwawione. Jego wzrok był wbity w ziemię, widziałam rozpacz że nie może mnie uratować. Jeśli on nie może mi pomóc, ja muszę mu pomóc. Instynktownie zaczęłam się kopać, wbiłam łokieć w brzuch faceta i wtedy kopnęłam go w krocze. Upadłam na podłogę, gdy zgiął się z bólu. Zerwałam się i podbiegłam do Justina. Delikatnie dotknęłam jego twarzy, zabrałam rękę z powrotem, gdy skrzywił się z bólu. Miałam właśnie chwycić go za rękę, kiedy ktoś brutalnie pociągnął mnie włosy. Krzyknęłam z bólu, człowiek zaczął ciągnąc mnie do tyłu przez beton pokryty szkłem. Obróciłam się i kopnęłam go w kostkę. Upadł na kolana, a ja pobiegłam z powrotem do Justina. Zauważyłam plecak obok niego. Szybko rozpięłam go słysząc zbliżające się za mną kroki. Wyciągnęłam pierwszą broń jaką znalazłam i odwróciłam się w stronę mojego napastnika. Skierowałam broń na jego klatkę piersiową.
-Stop! - krzyknęłam.
Zamarł, jego oczy rozszerzyły się ze strachu.
-Ręce do góry! - krzyknęłam.
Mężczyzna natychmiast je podniósł. Moje oczy skierowały się na drugiego chłopaka, który zwijał się z bólu na podłodze. Usłyszałam jakiś hałas, westchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam jak Justin wyciągnął pistolet zza paska spodni nakierowując go w faceta. Opuściłam broń i chwycił plecak.
-Idź do samochodu. - rozkazał Justin.
Niepewnie wstałam, przełożyłam plecak przez ramię i udałam się w stronę samochodu. Nagle głośny huk rozległ się przez cały parking. Moje oczy rozszerzyły się, chciałam się odwrócić, kiedy Justin złapał mnie za ramię.
-Nie odwracaj się, Ohara.
Nie miałam odwagi przeciwstawić się mu. Wiedziałam, co zrobił, zastrzelił tego faceta. Dotarłam do drzwi samochodu, gdy czyjaś ręka chwyciła mnie za kostkę ciągnąc na dół. Uderzyłam głową o ziemię krzycząc z bólu.
-Ty mała suko! - ktoś syknął.
Spojrzałam w dół na moje stopy żeby zobaczyć człowieka, który mnie złapał. Miałam krzyknąć, kiedy inny głośny huk zabrzmiał i krew poplamiła całe moje nogi. Zamarłam z przerażenia, spojrzałam w górę widząc jak Justin patrzy na mnie z pistoletem w ręku. O mój Boże, on strzelił temu facetowi w głowę. Zaczęłam panikować. Mój oddech był nierówny, a moje oczy rozszerzyły się na widok krwi na moich nogach. Justin owinął ramiona wokół mojej talii i nóg, podnosząc mnie. Nie mogłam mówić ani się poruszać. On nie żyje! Panika zaczęła rosnąć we mnie, jak ponownie sobie o tym przypomniałam. Walnęłam w tors Justina, mając nadzieję że mnie puści, ale on chwycił mnie mocniej.
-Puść mnie morderco! - płakałam.
Zaczęłam poruszać nogami, chcąc rozluźnić uścisk.
-Kurwa, nie ruszaj się! - krzyknął ze złością.
Walnęłam go w tors, chcąc żeby pozwolił mi odejść. Puścił mnie, a ja upadłam na podłogę.
Zaczęłam się gramolić jak najdalej od niego, ale podszedł bliżej mnie. Widząc jak zabijał tego mężczyznę wzbudził we mnie nowy rodzaj strachu. Jak można ufać komuś, kto zabija ludzi? To jest tylko kwestia czasu, zanim zdecyduje się zrobić to samo ze mną? Czułam obrzydzenie przez krew faceta na moich nogach Czułam się, jakbym była mordercą. Spojrzałam na niego ze strachem widocznych w moich oczach.
-Nie mam zamiaru cię skrzywdzić Ohara. - jego głos był miękki.
Nic nie powiedziałam, patrząc się na niego. Podszedł do mnie, chcą złapać mnie ponownie, ale się odsunęłam.
-Nie. - wyszeptałam łamiącym się głosem.
-Ohara, jestem tutaj, aby cię chronić... Obiecuję, że nie zrobię ci krzywdy. - błagał.
Usłyszałam w oddali syreny policyjne. Justin spojrzał na mnie zdesperowany.
-Ohara właź do samochodu. - powiedział szorstko.
Otworzyłam szeroko oczy kiedy owinął ręce wokół moich kostek.
-Tak, to jest to. - syknął.
Pociągnął mnie za kostki bliżej siebie. Złapał za moje nadgarstki i przerzucił przez ramię.
-Justin! - krzyknęłam.
Zignorował to, pomimo że cały czas waliłam go pięściami w plecy. Rzucił mnie na tylne siedzenia skradzionego samochodu i usiadł do miejscu kierowcy. Chciałam otworzyć drzwi, ale je zamknął. Uruchomił silnik i nadepnął nogą na gaz odjeżdżając. Krzyczałam przed kilka minut próbując otworzyć drzwi, aż się odezwał.
-Co w ciebie wstąpiło Ohara? - spytał nieco zaniepokojony.
-Och nic takiego, po prostu fakt, że zostałam porwana przez mordercę! - rzuciłam
Po pierwsze, nie porwałem cię, mam rozkaz, aby zapewnić ci bezpieczeństwo. Po drugie, wiedziałaś, że jestem mordercą, kiedy dowiedziałaś się że jestem agentem, więc przestań zachowywać się jakbym miał zamiar wyciągnąć pistolet na ciebie. - syknął.
Siedziałam cicho, myśląc nad tym co powiedział . Może jestem lekko przewrażliwiona. Oczywiście wiedziałam, że w zabija ludzi. Ale nie sądziłam, że będę świadkiem morderstwa.
-Przepraszam. - wyszeptałam.
Myślałam, że mnie nie usłyszał, bo nie odpowiedział.
Po prostu to co zobaczyłam... ten facet... i hm... jak strzelałeś - wyszeptałam.
-Rozumiem. - westchnął. Czasami zapominam, że jesteś niewinną siedemnastolatką która że nic nie wie o moim stylu życia.
-O tak, czasami zapominam, że jesteś zbyt pewnym siebie, egoistycznym dziewiętnastolatkiem, który nic nie wie o uczuciach. - przewróciłam oczami.
Zaśmiał się lekko i gestem dłoni wskazał żebym usiadła z przodu. Powoli wstałam i wspięłam się do na miejsce pasażera.
-Nie przejmuj się o krwią na swoich nogach, zmyjesz ją wieczorem, gdy będziemy Seattle. - powiedział cicho.
-Seattle? – zmarszczyłam brwi.
-Tak, mówiłem ci że Joe tam nam coś załatwi. Będziemy jechać cztery i pół godziny, więc rozsiądź się wygodnie.
-Gdzie... gdzie jest Joe? - spytałam cicho.
Spojrzałam na niego, był i skupiony się na drodze nic nie mówiąc.
- Justin? - zapytałam zaniepokojona.
-Nieważne, nie martw się.
Nie było miękkości w jego głosie, jego oczy były zimne. Co się stało z Joe? Czy on został porwany? Cokolwiek to było, Justin wyraźnie nie chciał teraz o tym mówić. Odwróciłam się w stronę okna patrząc na ruchliwą ulicę. Patrzyłam na samochody pędzące po autostradzie, ludzi chodzących beztrosko po ulicy bez opieki. Justin zwolnił przed czerwonym światłem. Spojrzałam na maleńki park po drugiej stronie ulicy czując jak moje serce się smuci. Ojciec pchał na huśtawce dziewczynkę, a matka zrobiła im obu kilka zdjęć. Brakowało mi moich rodziców tak bardzo. Jak oni mogli mi to zrobić? Jak mogli zostawić mnie z wariatem, który może po prostu zakończyć moje życie w jeden dzień, jeśli jest w złym humorze? Ugh. Dlaczego ja?
~*~
Obudziłam się czując gorącą wodę na swoich nogach, które zwisały z łóżka. Spojrzałam w dół, widząc jak Justin klęczy przede mną z gąbką w ręku.
-Justin? - mruknęłam sennie.
Spojrzał na mnie i uśmiechnął się łagodnie.
-Co ty robisz? Gdzie jesteśmy? - zapytałam, zdezorientowana.
-Jesteśmy w Seattle, pomyślałem że wytrę krew z twoich nóg kiedy śpisz.
Patrzyłam uważnie na jego twarz kiedy zmywał zaschniętą krew z mojej skóry. Zauważyłam że jego rany wciąż nie są opatrzone. Palcami delikatnie przejechałam po jego policzku przez co się skrzywił i trochę ode mnie się odsunął.
-Już jesteś czysta. - mruknął wstając.
-Usiądź na łóżku, Justin. - powiedziałam surowo, tak że nie miał odwagi się sprzeciwić.
Popatrzył na mnie zdezorientowany, ale zrobił co mu kazałam.
-Zdejmij swoją koszulkę - poszłam opróżnić wiadro wody której użył do umycia moich nóg. Napełniłam miskę czystą, ciepłą wodą. Chwyciłam ręcznik i gąbkę po czym wróciłam z powrotem do sypialni. Siedział na brzegu łóżka wpatrując się we mnie. Położyłam wiadro z wodą klękając przed nim. Rzuciłam ręcznik obok niego na łóżko i zanurzyłam gąbkę w wodzie.
-Rozszerz swoje nogi. - powiedziałam, popychając je lekko.
Otworzył je, uklęknęłam między jego nogami. Nie spuszczał ze mnie wzroku, jak przeniosłam rękę na jego twarz. Delikatnie zaczęłam wycierać krew z jego pociętej twarzy. Skrzywił się i syknął kilka razy. Spojrzałam w dół na jego nagi tors widząc więcej cięć. Czułam się trochę winna, to moja wina, że został pobity. Przycisnęłam gąbkę do jego torsu czyszcząc rany. Otworzyłam szeroko oczy, widząc kawałek szkła w jednej z ran. Nie był ogromny, ale też nie był mały.
-Połóż się. - powiedziałem cicho, ciągnąc go za ramię.
Zrobił co kazałam i położył się na łóżku. Wzięłam szkło w ręce, nawiązując z nim kontakt wzrokowy. Skrzywił się, gdy szybkim ruchem je wyciągnęłam. Krew sączyła się z rany.
-Gdzie jest kuchnia? - zmarszczyłam brwi.
Zaczął wstawać, ale go powstrzymałam.
-Na końcu korytarza. - mruknął.
Wstałam i poszłam we wskazanym kierunku. Zaczęłam grzebać w szafkach, szukając apteczki. W końcu znalazłam ją pod zlewem, wzięłam jeszcze nożyczki i bandaż. Pobiegłam z powrotem do sypialni. Zaczerwieniłam się na widok Justina leżącego w samych bokserkach.
-Usiądź. - wyszeptałam.
Otworzył nogi, przez co stałam między nimi. Zignorowałam jego gest i usiadłam na łóżku. Odcięłam kawałek bandaża, Justin złapał mnie za uda ciągnąc w swoją stronę.
-Będzie lepiej, jak usiądziesz na mnie okrakiem, kochanie. - zaszydził.
Przełknęłam ślinę patrząc na jego bokserki. Położyłam nogi po obu stronach i usiadłam mu na kolanach. Zaczęłam owijać bandaż wokół jego pasa. Spojrzałam mu w oczy, widząc jak się do mnie uśmiecha.
Chciał, żebym znowu się speszyła, ale nie tym razem Bieber. Zsunęłam się z jego kolan i udałam się z powrotem do kuchni. Otworzyłam zamrażarkę szukając torebki mrożonego groszku i zamknęłam drzwi. Chciałam odejść, ale uderzyłam w coś twardego. Obróciłam się widząc uśmiechniętego Justina.
-Um... co ty robisz? - zaczęłam, kiedy zrobił krok w moją stronę przez co zderzyłam się z zamrażarką.
Wbiłam wzrok w ziemię bojąc się na niego spojrzeć. Jego ręce spoczywały po obu stronach moich bioder, stałam po między nim, a zamrażarką.
-Spójrz na mnie - wyszeptał.
Zjechałam wzrokiem po jego ciele, aż w końcu dotarłam do oczu. Na zewnątrz było ciemno, żadnemu z nas nie chciało się włączyć światła. Przycisnął się do mnie, trzymając mnie w miejscu . Nie było między nami nawet centymetra przestrzeni, czułam ciepło promieniujące od jego ciała. Powoli przybliżył rękę do mojej twarzy, chowając niesforny kosmyk włosów za ucho. Byłam zszokowany jego gestem, ale utrzymywałam kamienny wyraz twarzy.
-Nie musisz się mnie bać, Ohara. Nie skrzywdzę cię... nigdy. Jestem tu, aby cię chronić. Musisz mi zaufać, ponieważ twoje życie jest teraz w moich rękach. Czy ci się to podoba, czy nie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś była bezpieczna. Obiecuję!
Otworzyłam szeroko usta. Czy on na prawdę jest dla mnie miły?
-Co zrobisz, jeśli nie będziesz mógł dotrzymać obietnicy? -wyszeptałam.
-Dotrzymam! Nic mnie nie powstrzyma. - mruknął w moje usta.
-Obiecujesz?
-Będę cię chronić, do ostatniego tchu.
Jego ręka wędrowała po moim policzku i kościach szczęki. Każdy słysząc to pomyślałby, że jesteśmy razem, ale ja wiedziałam, że te słowa, to nie było to co on naprawdę myśli. Specjalnie powiedział że nie lubi dziewic lub o zasadach ustalonych przez moich rodziców. Wątpię, że kiedykolwiek kochał jakąś dziewczynę. Nie byłam wyjątkowo piękna, nie byłam doświadczona w seksie, facet jak on nigdy nie wybrałby takiej dziewczyny jak ja. Odwróciłam wzrok od jego ciemnych oczu na torebkę mrożonego groszku. Przyłożyłam zimną torbę do jego torsu na co się skrzywił. Przeszłam obok niego i poszłam szukać jakiegoś pokoju. Szłam korytarzem obok pomieszczenia, gdzie czyściłam rany Justina. Otworzyłam drzwi naprzeciwko niego i weszłam do środka . Był nieco mniejszy niż tamten i miał niebieskie ściany. Miał typowo chłopięcy wystrój. Przy jednej ze ścian stało łóżko piętrowe pokryte kołdrą z supermenem. Uśmiechnęłam się na widok plakatu Beyonce przypiętego na ścianie.
-Nie możesz tutaj sama spać. - usłyszałam czyjś głos za mną.
Odwróciłam się i zobaczyłam Justina opierającego się o framugę drzwi.
-Dlaczego? - przewróciłam oczami.
-Może dlatego, że jest niewielkie prawdopodobieństwo, że ktoś może się włamać.
-Czyj jest ten pokój? - zastanowiłam się głośno.
-Mój.
-Dlaczego miałeś piętrowe łóżko? -zmarszczyłam brwi, podchodząc do dolnego łóżka i usiadłam na nim.
-Po prostu miałem. - warknął.
Bipolarny dupek.
Przeszedł przez pokój i usiadł obok mnie.
-Masz coś co mogę założyć?
-Zależy, czy zmieścisz się w ubrania 13-letniego chłopca. - zachichotał.
-Nie chcę nosić już tych ubrań. - jęknęłam.
Cuchnęły wodą rzeki i były brudne..
-Możesz spać nago. - uśmiechnął się.
-Idź sobie! - wymamrotałam i upadłam na łózko, chowając twarz w poduszki.
Usłyszałam kroki, kiedy spojrzałam Justina już nie było w pokoju. Nie miałam tego na myśli, dlaczego musi brać wszystko na poważnie? Po chwili wrócił z plecakiem.
-Masz szczęście, byłem tu w tamtym roku i zostawiłem kilka rzeczy. - mruknął podczas rozpakowywania.
Rzucił we mnie jakimś ubraniem. Podniosłam czarny top i parę bokserek patrząc Justina.
-Gdzie spodnie?
-Dałem ci koszulkę i bokserki, ja też muszę w czymś spać. - potrząsnął głową.
Wstałam z łóżka i poszłam szukać łazienki. Szłam przez korytarz, a Justin za mną. Weszłam do środka i spojrzałam na niego wyczekująco.
-Wypad. - lekko go popchnęłam.
Wysunął dolną wargę się i rozszerzył oczy robiąc minę słodkiego pieska. Wypchnęłam go na zewnątrz i zamknęłam drzwi. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Ciepła woda spłynęła po moim ciele na co głośno jęknęłam. Nagle uświadomiłam sobie, jak bardzo jestem zmęczona i głodna. Chwyciłam szampon i wmasowałam go we włosy. Powtórzyłam proces z odżywką, a następnie wypłukałam włosy. Wyszłam i nałożyłam bokserki. Zostawiłam mokre włosy i wyszłam z łazienki. Justina nie było w zadnym pokoju, więc poszłam do kuchni, rozmawiał przez telefon.
-Słuchaj, nie mam menu i nie obchodzi mnie, ile porcji frytek chcecie mi dać, po prostu przywieź mi te cholerne zamówienie. - warknął.
Śmiejąc się zabrałam mu telefon.
-Przepraszam za to, um poproszę pizzę z serem, dwie porcje frytek i 1,5 litrową butelkę Pepsi. - rozmawiałam przez telefon.
Justin stał tam, patrząc na mnie wkurzony.
-Zachowujesz się jakbyś nigdy niczego nie zamawiał - uśmiechnęłam się do niego, jak skończyłam rozmawiać.
-Idę pod prysznic - wymamrotał idą do łazienki.
Dziesięć minut później zadzwonił dzwonek do drzwi i już miałam otworzyć drzwi, gdy Justin złapał mnie za rękę. Wskazał głową żebym odeszła. Posłuchałam i patrzyłam, jak otworzył drzwi, zapłacił za jedzenie, a następnie zamknął je na klucz.
-Dlaczego ja nie mogłam otworzyć drzwi?
-To nie mógł być dostawca pizzy. - westchnął.
Spojrzałam na Justina, miał na sobie tylko spodnie dresowe, a po jego torsie spływały kropelki wody. Nakrył mnie na tym że się na niego gapię. Podał mi zamówienie, usiedliśmy przy stole i jedliśmy w milczeniu.
~*~
Po godzinie oglądania telewizji z Justinem, zdecydowałam się pójść do łóżka. Niedługo potem światło zostało wyłączone i słyszałam tupot jego bosych stóp. Miękkie skrzypienie wskazało, że właśnie wszedł do pokoju i położył się na dolnym łóżku. Cały czas miałam w głowie jedną rzecz, korzystając z tego że panuje ciemność zebrałam się na odwagę i spytałam o nią Justina.
-Justin? -wyszeptałam.
Część mnie modliła się że nie odpowie, ale do druga części czekała na odpowiedź.
-Tak?
-Co się stało z Joe? - zawahałam się.
Milczał, natychmiast pożałowałam że otworzyłam usta. Spojrzałam na dół, ale nie widziałam niczego z powodu ciemności. Zaczęłam powoli schodzić po drabince, lądując na podłodze z delikatnym łoskotem. Widziałam zarys Justina, przez sposób jaki oddychał wiedziałam, że nie spał. Usiadłam obok jego nóg.
-Justin? - wyszeptałam, ciszej niż wcześniej.
Zaczęłam się czołgać po łóżku i położyłam obok niego. Leżał tyłem do mnie, głaskałam go po plecach próbując uspokoić. Nagle odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy. Zamarłam, gdy zdałam sobie sprawę, że były mokre od łez.
-Justin, wszystko w porządku? - objęłam go.
-Oczywiście, że jest w porządku -warknął, próbując mnie odepchnąć.
Mocniej się w niego wtuliłam, mając nadzieję, że robię to, co trzeba. Oparłam czoło o jego.
-Powiedz mi Justin.
-On nie żyje - jego głos się załamał i wybuchnął płaczem.
-C-co?
-On nie żyje, zastrzelili go!
Poczułam falę paniki przebiegającą przez moje ciało. Zawsze patrzyłam na Justina, jakby był z kamienia, myślałam że nie ma sposobu żeby go złamać. W środku niego kryje się przerażony chłopiec, który po prostu potrzebuje kogoś, kto by był dla niego.
-Przykro mi, Justin.
-To nie jest twoja wina. - wymamrotał.
-Jeśli nie potrzebowałabym ochrony, nie zginąłby. Wiem, że jest był ciebie ważny. - westchnęłam.
-Joe wiedział, kim byłem. Wiedział, w co się pakuje, więc to nie jest twoja wina. Jeśli już to moja.
-Justin, to nie jest twoja wina!
Przez kilka minut w ciszy głaskałam jego włosy i policzek.
-Jeśli chcesz... możesz mi coś o sobie opowiedzieć? - wyszeptałam.
Spojrzał na mnie, a ja odetchnęłam ulgą, widząc że już nie płacze.
-Nie chcesz wiedzieć - wymamrotał.
-Nie Justin, ja... ja chcę cię poznać -powiedziałam zawstydzona.
-Nawet nie wiem od czego zacząć... nikt wcześniej nie chciał nic o mnie wiedzieć. - zachichotał -Joe... Joe był moim wujkiem. Przygarnął mnie, pięć lat po śmierci rodziców. Jestem z Kanady i przeniosłem się do niego. Kiedyś przyjeżdżałem tam każdego lata, zabierał mnie na ryby nad jezioro. Kiedy skończyłem czternaście agencja dostrzegła moje umiejętności i postanowili trenować mnie od najmłodszych lat. Twój tata nauczył mnie wszystkiego, zawsze będzie szanowany w moich oczach. Jest wspaniałym człowiekiem. Śmierć Joe'go, to jakbym stracił tatę jeszcze raz.
-Przykro mi że straciłeś najbliższych, ale Joe nie chciał, żebyś był smutny, prawda? -próbowałam go pocieszyć.
-Zostałem sam. - westchnął.
-Teraz masz mnie, zawsze będę tutaj. Możesz mi powiedzieć wszystko. Ufam ci... Tylko tobie pozwoliłam zobaczyć mnie bez makijażu. - żartowałam, śmiejąc się lekko.
Śmiał się ze mnie, a potem przestał.
-Jesteś piękna, z makijażem lub bez. - wymamrotał.
Czułam ciepło na policzkach, dziękowałam Bogu, że było zbyt ciemno, aby mnie zobaczył.
-Przy okazji mogę powiedzieć, że się rumienisz. - wiedziałam, że się uśmiecha.
Moje policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwieńsze. Skąd, do diabła, wiedział? Czułam jego oddech na swoim policzki, powodując dreszcze na moich plecach. Oparł swoje czoło o moje. Spojrzał mi w oczy powodując że moje tętno wzrosło. Czy pocałuje mnie tym razem?
czytasz-komentujesz
Moje serduszko na sam koniec asdfghjkl
OdpowiedzUsuńWidać, że oboje sobie ufają. To strasznie słodkie, przez końcówkę nie mogę się cholernie doczekać co będzie dalej. Jejciu, dlaczego autorka w takim momencie przerywa, omg. Cudowne <3
/ jolobizzle
swietny rozdzial *-* ale skonczyc w takim momencie ksksbsks @impolishollg
OdpowiedzUsuńAAAAAAAAAAAAA świetny rozdział .Czekam na następny rozdział.Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńpocałujcie sie w końcu! jdjfhasjkdfaks ja chce ich razem dsjhfajkshjks
OdpowiedzUsuńsuper ;)
OdpowiedzUsuńJustin jaki słodziutki♥ czekam na nn @pussrauhl
OdpowiedzUsuńjestem strasznie ciekawa czy ją pocałuje, czekam na to i czekam thadrgafg świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuń@katrauuhl
tak pocałuj ją! gdfsgdfgd
OdpowiedzUsuńDlaczego w takim momencie? Dlaczego? Jsjxkxkfkd pocaluj ja do cholery.
OdpowiedzUsuńTo chyba moj ulubiony rozdzial jest taki slodki, znaczy tylko koncowka :))
Ale ogolnie caly rozdzial jest genialny i noe moge sie doczekac kolejnego. :)
@queen_lovatoo
Geniaone jejuu
OdpowiedzUsuńJezu to bedzie hit jak danger
OdpowiedzUsuńJezu chce rozdzialy nastepneeeee
OdpowiedzUsuńAle oni sa uroczy ew
OdpowiedzUsuńomfg rozdział jest c u d o w n y
OdpowiedzUsuńo boże jakie boskie jnfekjngt
OdpowiedzUsuńniech ją pocałuje w końcu no
Jak żyć ten tydzien kiedy to sie skonczylo w taaaakim momencie mzjshshahah
OdpowiedzUsuńkocham,kocham,kocham
OdpowiedzUsuńboski i super że sobie ufają i niech ją pocałuje ;o xx
OdpowiedzUsuńRozdział jest wspaniały. I ten koniec afhgamsniofn.
OdpowiedzUsuń@minionrauhl
W takim momencie? I jak ja mam teraz przetrwać ten tydzień? No jak? Oni muszą być razem muszą musZą muszą!!! Czekam na następny ;3
OdpowiedzUsuńksanfvjabfjksafbjksfa
OdpowiedzUsuńkochane
zajebiste
jezu kocham to!
W takim momencie? Chce więcej...
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam, że często nie komentuje, ale przeważnie (zawsze) czytam ff'y na telefonie, a tu bardzo ciężko się mi dodaje komentarze... Muszę wysyłać po kilka razy :(
Mam nadzieje, że rozumiecie - @Basiak56 (tt) @Basiak (wattpad)
Awww, Omg slodziaki :)))
OdpowiedzUsuń